|
powrót
Rzeczywistość zastawia pułapki...
Karolina Jabłońska
O najnowszym projekcie Anny Kutery POST... z artystką rozmawia Karolina Jabłońska
Karolina Jabłońska:Twoje najnowsze realizacje POST... mają wyraźny kontekst socjologiczny. Nie po raz pierwszy umieszczasz sztukę w sferze społecznej. W 1973 r. zrealizowałaś razem z Romualdem Kuterą, Włodzimierzem Dolatowskim i Mirosławem Glińskim Zamiatanie ulicy – zamiataliście Plac Czerwony we Wrocławiu (dziś pl. Jana Pawła II). Zwróciliście wtedy uwagę na to, że otaczająca rzeczywistość jest tak samo ważna dla artysty, jak świat sztuki. Zakładając stroje pracowników Zakładu Oczyszczania Miasta i przechodząc wszystkie procedury, które oczyszczający miasto musieli przechodzić, takie jak kurs BHP, zanegowaliście model artysty-demiurga, działającego w sferze artystycznej oderwanej od codziennego życia. Dziś zwracasz się do mass mediów, traktując je jako tworzywo, ale także punkt wyjścia w rozważaniach o sztuce. Gazety, które są ważną częścią kultury masowej wielokrotnie inspirowały artystów. Co znalazłaś w nich dla siebie jako artystki?
Anna Kutera: Tym, co zafascynowało mnie jako artystkę w mass mediach, a przede wszystkim w kolorowych czasopismach, jest ich totalność. W dzisiejszych czasach pełnią one rolę informacyjną, rozrywkową, kulturalną, edukacyjną, a przy tym działają na nasze emocje. Zakres ich działania obejmuje wszystkich, bez względu na wykształcenie, status społeczny, wykonywany zawód. Jeżeli coś działa na taką skalę jak mass media, to musi coś w tym być. Na dodatek ta totalność dotyczy codzienności i to właśnie jest dla mnie fascynujące i wyjątkowe. W moich pracach z cyklu POST... odnoszę się do fenomenu totalnego działania mass mediów z jednej strony, a z drugiej do ich krótkotrwałej aktualności, do faktu, że informacje w nich zawarte są rzeczywistością przez bardzo krótki czas.
Dla mnie jako artystki, która obserwuje mechanizmy kultury masowej, mass media pokazują jakie pułapki zastawia rzeczywistość, która zaskakuje swoimi odmianami funkcjonującymi poza pobieżnym jej oglądem. Pewien pluralizm rzeczywistości, który dostrzegam wywołuje rodzaj presji, który każe mi odnaleźć własny stosunek do rzeczywistości, aby nie zatracić widzenia całości rzeczywistości, tej przeze mnie zobiektywizowanej. POST... jest właśnie takim moim zobiektywizowaniem rzeczywistości, w której żyję.
KJ: W cyklu POST... wybierasz wizerunki ludzi młodych, pięknych, zdrowych i bogatych, zarówno kobiet, jaki mężczyzn, luksusowych samochodów, wyszukanych potraw, ekscentrycznych obiektów architektonicznych, które niszczysz, a następnie fotografujesz. Dzięki temu powstają estetyczne obiekty. Niszczysz zatem piękno, dlaczego?
AK: Najważniejsza jest zmiana sposobu myślenia o treściach zawartych w wizerunkach znalezionych w gazetach. Niszczenie jest naturalnym sposobem przeciwstawienia się. Jednak zamiast wyrzucić niechciane wizerunki do śmietnika, ja przekształcam je w tworzywo do wykreowania nowego sposobu myślenia o teściach, których one dotyczyły. Jest to zabieg artystyczny. Co więcej, stwarzam atrakcyjny wizualnie obraz o nowych treściach.
KJ: Czy w POST... wykorzystujesz mechanizmy znane z mass mediów i wprowadzasz je do świata sztuki?
AK: Nie do końca. Jestem świadoma tych mechanizmów i zdaję sobie sprawę, że my, artyści, wykorzystujemy je także w sztuce. Dbamy o to, by nasze nazwiska pojawiały się w działach „Kultura”, udzielamy wywiadów, przesyłamy komunikaty o naszych wystawach i nie dbamy czy obok artykułu o naszej sztuce pojawi się reklama kremu do golenia. Staramy się zaistnieć również poprzez media i traktujemy je często jak narzędzie informacji o naszej sztuce – pierwszy stopień w komunikacie z odbiorcą. W POST... nie powielam mechanizmów, które obowiązują w mediach, ale pamiętam o nich. Można powiedzieć, że się im przeciwstawiam przekształcając produkt kultury masowej w sztukę. Dzieło sztuki ma dla mnie zawsze charakter jednostkowy – nawet jeśli mamy do czynienia z fotografią istnieje pewne ograniczenie ilościowe. Granice ilościowe są w sztuce obowiązujące – jeżeli czegoś jest mało to wzrasta jego wartość. Poza tym dzieło sztuki dla mnie musi być wyjątkowe, mieć charakter unikatowy. Wykorzystując kolorowe pisma produkowane masowo przekształcam je w jednostkowe dzieło sztuki. Wykraczam tym samym poza populistykę, ale nie mam nic przeciwko temu, by być popularną.
KJ: Zwracasz uwagę na codzienną rzeczywistość kreowaną w kolorowych czasopismach. Nie wykorzystujesz mechanizmów charakterystycznych dla mass mediów, można powiedzieć, że mass media stają się dla Ciebie tworzywem artystycznym. Czy to znaczy, że koncentrujesz się na ich formie, czy może ważniejsze są dla Ciebie niesione przez nie treści?
AK: Materiałem wyjściowym są czasopisma, muszę zatem zaakceptować zarówno ich treść, jak i formę oraz materiał, z którego są wykonane. Jednak w wyniku różnych moich działań przekształcam materię i zmieniam przekazywaną treść. To, że wykorzystuję reklamę luksusowych samochodów czy pięknych kobiet, nie oznacza, że w moich pracach nadal jest to reklama. Podejmuję dialog z wykreowanymi wizerunkami rzeczywistości, które jak pokazuje życie, są nieprawdziwe. Każdy chce być piękny, bogaty i zdrowy i taki wizerunek kreują media. Rzeczywistość jednak okazuje się inna i nie jesteśmy w stanie sprostać wszystkim stawianym przez mass media wymogom (a wystarczy kupić odpowiedni krem!). Staram się odnieść do ulotności wizerunku kreowanego w mediach i wejść z nim w dialog. Sięgnęłam po kolorowe pisma, ponieważ to w nich można znaleźć wzorce pożądanych w dzisiejszych czasach zachowań, a ja chcę tej „szkole życia” się sprzeciwić. Nie mogę krzyknąć „To jest kłamstwo!”, ale mogę je zniszczyć, ośmieszyć, a jednocześnie stworzyć nową jakość. Z drugiej strony jestem świadoma tego, jaki krótkotrwały żywot mają magazyny, gazety – przekształcając je w sztukę nadaję im nowe życie. Nieaktualne newsy stają się śmieciami, ja je wykorzystuję. Fascynujące dla mnie jest także działanie na papierze. Papier daje się łatwo zmieniać, przekształcać. W przypadku gazet jest to papier zadrukowany obrazem, co jest ważne, ponieważ moje działanie dotyczy jednocześnie treści i formy.
KJ: Nie boisz się tego, że odnoszenie się do mass mediów jako nośników nieprawdziwych treści może się wydać tematem banalnym, wielokrotnie podejmowanym w sztuce przez artystów?
AK: W historii sztuki jest wiele tematów, do których odnoszą się artyści i na które reagują. Te tematy się powtarzają, ponieważ dotyczą naszej rzeczywistości, to naturalne. Gdyby artyści zaczęli zastanawiać się nad tym czy ktoś już wcześniej o czymś mówił pewnie przestali by tworzyć. Nie można powiedzieć, że jakiś temat jest wyczerpany. Każdy artysta odkrywa nowy poziom interpretacji, ponieważ podejmowane wątki są także przefiltrowane przez jego indywidualną drogę twórczą. Od kilkudziesięciu lat artystki zajmują się zagadnieniami ciała i nikt nie zarzuca im powtarzalności motywu. Tworzą sztukę feministyczną i krytycy potrafią odnaleźć spektrum problematyki gender i feminizmu w ich twórczości. Nie można powiedzieć, że podejmowany przeze mnie temat jest ograny, ponieważ ja nie dotykam jedynie problemów socjologii kultury, ale równie ważna jest dla mnie forma dzieła. Przekształcenia treści gazet wynikają z zabiegów formalnych. Według mnie sztuka w ogóle zajmuje się człowiekiem. Ja w tym przypadku nie zajmuję się człowiekiem jako takim, ale treściami skierowanymi do człowieka. Modelka reklamująca produkt nie jest dla mnie jednostką, którą rozpatruje. Koncentruje się natomiast na wartościach (lub ich braku), które niesie za sobą wybrany wizerunek kobiety.
KJ: W POST... drzesz pisma, zgniatasz je, wydzierasz ich fragmenty, wykorzystujesz gest, który jest ważny w sztuce, obcy jest natomiast produkcji masowej, w tym także wydawaniu kolorowych pism. Czy to właśnie gest artystyczny jest Twoim zdaniem tym, co decyduje o tym, że coś jest sztuką?
AK: Gest artystyczny jest dla mnie przeciwstawieniem się mechanizmom mass medialnym. Jest to zarazem najprawdziwsza czynność, jaką może wykonać człowiek, bo wynika z wyższych przesłanek, jest autentyczna i nosi w sobie cechy prawdy. Nawet gest przepełniony emocjami, szybki i spontaniczny jest szczery. Wykonując manipulacje materią, jaką są czasopisma, destruując ją, stwarzam jednocześnie nową jakość – jakość artystyczną. Mój gest jest autentyczny, przeciwstawiony strategiom skalkulowanym na sukces finansowy. Jestem fotografikiem i wiem ile osób i jakie środki są zaangażowane w mechanizm, którego efektem jest powstanie jednej fotografii reklamowej. Nakład pracy zostaje unicestwiony jednorazowym przeczytaniem lub raczej przejrzeniem gazety. Czas potrzebny na wykreowanie mody na produkt i czas życia gazety z tą fotografią są nieproporcjonalnie różne. Ta różnica czasów jest dla mnie istotna. Wprowadzam zatem, dla równowagi, jeszcze jeden czas, który pojawia się, gdy fotografia, po moich przekształceniach zyskuje nowe życie, pojawia się jako dzieło sztuki.
Nowy czas wprowadzam poprzez konkretne czynności dokonywane na tym materiale gazetowym. Dokumentuję je za pomocą fotografii lub filmu, które funkcjonują jako samodzielne, skończone dzieła sztuki. Powstałe obiekty cechują się nową estetyką formalną, niosą też inny komunikat niż materiał wyjściowy. Mimo tego, że zniszczone, sfotografowane stają się ponownie obiektem estetycznym. W POST... nie podaję jednoznacznego komunikatu, chcę natomiast zwrócić uwagę na pewien temat w kontekście sztuki. Nie chcę działać jak media i wpływać na rzeczywistość, nie chcę podawać gotowych recept na jej interpretację. Moim celem jest raczej zwrócenie uwagi na obraz naszej codzienności i podkreślenie, że wizerunek kreowany przez media jest jednym z możliwych. Jednocześnie chcę przetworzyć ją w sztukę.
KJ: W Twoim najnowszym cyklu ważny jest proces, jakiemu poddajesz gazety – niszczenie, przekształcanie, tworzenie nowej jakości. Patrząc na Twoje wcześniejsze prace, Twoje zaangażowanie w konceptualizm i kontekstualizm procesualność wydaje się czymś naturalnym. Co w przypadku POST... jest wartością naczelną: proces przekształcenia materii, efekt końcowy czy materiał wyjściowy? Na co kładziesz najmocniejszy akcent?
AK: Wszystkie elementy, o których wspomniałaś są ze sobą nierozerwalnie związane. Dla mnie najważniejsza jest idea. Nie jest ona raz określonym hasłem. Idea rozwija się w czasie i jest procesem. Wyszłam od gestu zmieniającego sens materii. Nadałam jej nowe znaczenie, umieszczając w innym kontekście i czasie. Wykpiłam tu strategie reklamy, patrzę na mass media z przymrużeniem oka, na co pozwala sztuka.
Drugą płaszczyzną do interpretacji mojego cyklu jest nieadekwatność wzorców kreowanych przez media wobec rzeczywistości potocznej. Próba dostosowania się do tych wzorców poddaje nas działaniu czasu obowiązującego w fotografii reklamowej. Z tego powodu figurki wycięte z gazet są pogniecione i postawione na tle konkretnych miejsc publicznych jak wrocławski Rynek, zamek w Kliczkowie czy klasztor w Lubiążu – obowiązkowych miejsc wycieczek. Gest pogniecenia figurek wiąże się tu z czasem obowiązującym w mass mediach, z którym polemizuję.
Zaobserwowałam też zjawisko niecodziennej zamiany miejsc rzeczywistości z jej naśladowaniem– świat wykorzystany w mass mediach, który powinien być obrazem rzeczywistości uznajemy za matrycę rzeczywistości, a my, paradoksalnie, w codziennym życiu stajemy się właśnie jej odbiciem. Zakładam, że każdy z nas, próbując upodobnić się do wzorca, staje się fałszywym aktorem teatru paradoksu. Wzorcowe masy ludzkie przepływają we wzorcowym czasie przez wzorcowe przestrzenie. Stają się masą istotną dla statystyk i kasy zwiedzanych obiektów. Ważne? Tak, ważne dla kamer przemysłowych, rejestrujących kolorową masę. I dla mnie, jako wizerunek snobizmu, który bywa zabawny.
KJ: W czym Twoim zdaniem tkwi najważniejsza różnica, co sprawia, że w POST... gazeta staje się sztuką?
AK: To nie gazeta staje się sztuką. W POST... sztuką jest autentyczny gest wykonany na materii gazetowej. Mass media są nieprawdą akceptowaną społecznie, sztuka opierająca się na geście artysty jest prawdziwa.
KJ: Twoje najnowsze prace można było oglądać m.in. w Muzeum Narodowym we Wrocławiu, BWA w Kielcach, BWA w Bydgoszczy, Galerii Sztuki Wozownia w Toruniu, a obecnie wystawa jest prezentowana w Łaźni w Gdańsku (do 3 marca 2013 r.) . Czy to oznacza, że POST… jest już projektem skończonym?
AK: Zasadnicza jego część już powstała, ale pracując z gazetową materią ciągle rozwijam POST…. Cieszę się, że powstał katalog. Cały czas odkrywam nowe wątki, które chcę przełożyć na artystyczną jakość. Nie ukrywam, że sprawia mi to dużą przyjemność, choć jest niezwykle pracochłonne. Wiem, że ten cykl kiedyś się skończy. Ten moment nastąpi, kiedy już nic nie będę mogła na temat mass mediów powiedzieć, ale nie wiem czy nastąpi to za rok, czy za pięć. Sama z ciekawością obserwuję jak POST… się rozwija.
KJ: Dziękuję za rozmowę i życzę wszystkiego dobrego.
Anna Kutera - absolwentka Wydziału Malarstwa, Grafiki i Rzeźby wrocławskiej Akademii Sztuk Pięknych, 1977. Artystka od 1975 roku współorganizowała międzynarodowy ruch sztuki kontekstualnej, prowadziła Galerię Sztuki Najnowszej przy ulicy Jatki. Zajmuje się sztuką multimedialną: film, wideo, fotografia, malarstwo, instalacja, performance. Od 1990 roku rozpoczęła kompleksowy cykl prac pod tytułem Moje domy. Od 1975 roku zrealizowała 32 wystawy indywidualne oraz uczestniczyła w 175 wystawach zbiorowych w kraju i za granicą.
Notka o artystce ze strony ZPAP Wrocław
|