|
powrót
Camouflash/Kamuflaż
Agnieszka Kulazińska
„Camouflash” to tytuł międzynarodowej wystawy, którą do 27 października oglądać można było w Galerii Patio. Słowo, tytuł projektu powstało ze zbitki dwóch sprzecznych wyrazów - kamuflaż i flash. Z jednej strony tworzy go termin oznaczający chęć ukrycia, zamaskowania, dostosowania do otaczającego środowiska. Z drugiej „flash” oznaczające błysk, szybki gwałtowny rozbłysk.
„Camouflash” to tytuł międzynarodowej wystawy, którą do 27 października oglądać można było w Galerii Patio. Słowo, tytuł projektu powstało ze zbitki dwóch sprzecznych wyrazów - kamuflaż i flash. Z jednej strony tworzy go termin oznaczający chęć ukrycia, zamaskowania, dostosowania do otaczającego środowiska. Z drugiej „flash” oznaczające błysk, szybki gwałtowny rozbłysk. Obydwa słowa pomimo semantycznej odrębności, konotują powiązane ze sobą społeczne i kulturowe znaczenia. Chęć bycia sławnym, chwilowe (warholowskie) 15 minut sławy nasuwa się jako pierwsze skojarzenie. Tytuł „Camouflash” to słowo hybryda o dwoistej naturze. Jakie więc aspekty współczesnego świata, życia definiuje?
Na wystawę musiałam wybrać się dwa razy aby dokładnie obejrzeć prezentowane na niej prace. Stało się dlatego, że przestrzeń ekspozycyjna ciągle nie wyremontowana i pachnąca wilgocią nie sprzyja skupionej długiej kontemplacji (uwaga odbiór sztuki grozi przeziębieniem!!). Po drugie każda z prac w inny sposób interpretowała temat, odkrycie myśli przewodniej wystawy wymagało skupienia i czasu.
Początkowo zmylił mnie nieco tekst kuratorski anonsujący wystawę. Mariusz Sołtysik, kurator projektu pisze w nim „Połączenie (...) dwóch słów determinuje tematykę wystawy, którą jest kondycja współczesnego człowieka w kontekście maskowania się a jednocześnie chęci zaistnienia pokazania się”. Po tym wstępie oczekiwałam prezentacji poruszających się w sferze łatwo odczytywalnych, plastikowych symboli, obrazków, ikon charakterystycznych dla potoczności. Niewiele z prezentowanych na wystawie prac poruszało się, w tak naszkicowanym kręgu zagadnień. Artyści wybrali drogę pełną meandrów, odnajdując dwoistą naturę słowo-tworu Mariusz Sołtysika, w różnych aspektach, zdarzeniach codziennego życia.
Skonstruowana z kilkudziesięciu żarówek instalacja Miyuki Yokomizo „Pas startowy” naśladowała rzeczywisty lotniskowy pas startowy. Pojawiając się w godzinnym rozbłysku oferował chwilę spełnienia. Pas był nie tylko prostą metaforą chęci wzlotu do gwiazd. Artystka opisywała raczej potrzebę/marzenie ucieczki od potoczności, skrywane pragnienie przedefiniowania własnego życia. „Pas startowy” wydobywał to, co ukryte w chwilowym rozbłysku-nierealnym momencie ziszczenia.
Obiekt Christine Mackey, „Beyond Soundings -przenośna kapliczka” to zrekonstruowana buddyjska kapliczka, w której środku na małym monitorze prezentowany był film – rejestracja codziennej zmiany wart na granicy Pakistanu i Indii. Zwykła wymiana strażników odgrywana codziennie przy dźwiękach muzyki i okrzyków dopingującej publiczności przybiera formy niemal mitycznego rytuału, odświętnej parady wojskowej. Spotykają się w niej różne konteksty – strach przed obcym, historyczne konflikty, mitologiczne dramaty. Czym jest naprawdę? Chwilowym rozbłyskiem manifestującej się siły? Czy może bardziej kamuflażem, maską skrywająca odwieczne, zamaskowane lęki?
Suzy Sureck w wideo instalacji „Groundless Earth (Bezziemna ziemia)” widzialnym uczyniła to, co zazwyczaj niewidoczne-korzenie roślin. W projekcji na dwóch przeciwległych ścianach wykorzystał ich cienie wydobyte przez światło, tworzyły one mniej lub bardziej abstrakcyjne obrazy .
Próbą wkroczenia w sferę czystego ja, zaproszeniem do medytacji była instalacja Eriki Kneer „Atmospirit”.
Olga Bergmann w pracy „Camouflash” przebadała życie i dokonania sławnych osób - Juliana Tuwima, Judy Holiday, dalekich krewnych samej autorki. Jej praca - tablica z zapiskami/dokumentacją poszukiwań oraz wideo, w którym wszystkie postacie/przedmioty jej analiz spotykają, tworzyła nierealny świat poza czasem. Nie do końca jasny jest cel zabiegu artystki - „poszukiwanie asocjacji poprzez poczucie sławy”. Mariusz Olszewski dwoistość słowa camouflash odniósł do sztuki. Na trzech przezroczystych, szklanych płytach tworzących jego instalację „Unspoken” zapisane zostały litery i geometryczne kształty. Wydobyte poprzez światło, cień rzucany na ścianę nie dawały się łatwo odczytać, wydobycie ich sensu wymagało wysiłku ze strony widza. Mariusz Olszewski tytułowe zawieszenie pomiędzy ukrytym a widocznym odniósł do dwoistości natury twórczości, funkcjonowania pomiędzy artystą, jego komunikatem a odbiorcom interpretującym przekaz.
Dobrze zakamuflowane okazały się rzeźby Gabriele Horndasch. Pięć odlewów gipsowych powtarzających elementy bram łódzkich kamienic, rozmieszczone na piętrach i półpiętrach przy schodach dla nieuważnego odbiorcy mogły pozostać nie zauważone. Ich kamuflaż był podwójny. Artystka naśladowała pracę innego artysty, powtarzała element dobrze, znany z codziennego życia. Przenosząc go w inny kontekst ofiarowała drugie życie, wydobyła z ukrycia.
Fotografie Tomasza Matuszaka „Perfect symetry” przypominały planszę do gry. Widoczni na nich ludzie, choć przy bliższym przyjrzeniu różni od siebie, zlewali się w jeden wzór fali. Dostrzeżenie ich pojawienia się i zniknięcia wymagało od odbiorcy skupienia i uwagi.
Fotografie, Shilpa Gupta umieszczone na fasadzie budynku galerii odnosiły się do słów Gandhiego, dobrze opisujących postawę współczesnego człowieka „Nie słyszeć, nie widzieć, nie rozmawiać” – ukryć się w ścianach własnego domu, nałożyć barwy ochronne, zamknąć się na otaczający świat i drugiego człowieka.
Tabliczka Kristapsa Gulbisa z napisem „brak kamer nadzorujących” znajdująca się przed Galerią ciekawie wpisywała się w kontekst polskiej rzeczywistość politycznej – pełnej ukrytych kamer, tajemnych nagrań, ukrytych podsłuchów.
Ewa Szczyrek-Potocka pokazywała maski uzasadniające „bycie Polką”, tytułową „Kobietą normalną” – matką, kobietą pracującą, Wenus z Torunia w moherowym berecie.
Każdy z nas wie co, to jest nick. Czy jednak ktoś spoza Łodzi odnalazłby w mieście miejsca o nazwie Pietryna, Ulica Andrzeja, Limanka czy wiedziałby co oznacza spotkanie przy garbatym? Aisling O`Beirn, w projekcie „Nicknames” bada alternatywne nazwy nadawane miejscom przez ich mieszkańców, zaznacza je na mapie, tworzy tabliczki adresowe.
Współczesny świat sztuki przepełniony jest psychozą nazw. Wystawy to projekty, prezentacje z udziałem jednego, dwóch artystów zagranicznych to międzynarodowe spotkania, biennale. Tego typu zabiegi to swoisty kamuflaż skrywający intelektualna miałkość. Organizatorzy wystawy „Camouflash” otarli się o nerwicę nazewnictw jedynie włączając swój projekt w Łódź Biennale 2008. Zabieg dziwny, podobny do włączania imprez organizowanych w 2007 w Europejska Stolicę Kultury 2012.
Czym był projekt „Camouflash? Przed wszystkim spotkaniem artystów, bez zbędnych zadęć, podciągania projektu na siłę. Temat postawiony przez słowo-twór Mariusza Sołtysika dał szansę pokazania zaproszonym twórcom własnej artystycznej indywidualności bez konieczności podporządkowania się osobie kuratora.
|