powrót
W mieście kultury artyści nie mają głosu!
Anka Leśniak
29 kwietnia zakończył się kolejny etap projektu Roberta Kuśmirowskiego realizowanego w kanałach Łodzi. Idea narodziła się ponad rok temu. Początkowo artysta realizował ją we współpracy z Galerią Manhattan, później już niezależnie prowadził rozmowy z łódzkim ZWiKiem (Zakładem Wodociągów i Kanalizacji).
Kuśmirowski często w swojej twórczości odwołuje się do relacji kopia-oryginał, bywa nazywany genialnym mistyfikatorem (E. Milczarek www.obieg.pl). Kilka lat temu „podrobił” w skali 1:1 stary wagon w Galerii Białej, w Centrum Sztuki Współczesnej w Warszawie Kuśmirowski stworzył rekonstrukcję wypełnionej wieloma przedmiotami pracowni artystycznej z okresu PRL-u, nie wspominając o takich drobiazgach jak kopiowanie dokumentów (na potrzeby sztuki) czy postarzanie zdjęć.
Odnosząc się do całokształtu twórczości Kuśmirowskiego łatwo zrozumieć pomysł i powód stworzenia w Łodzi Muzeum Kanałów, którym artysta podzielił się ze ZWiKiem. W znakomicie utrzymanej "Dętce" pod Placem Wolności – arcydziele murarskiej roboty, służącej niegdyś do oczyszczania systemu kanalizacyjnego, Robert Kuśmirowski umieścił swoje prace: przedmioty znalezione, ale także obiekty odpowiednio postarzone i spreparowane, wykonane przez samego artystę. W "Dętce" zawieszono również wielkoformatowe zdjęcia z czasów budowy kanałów, które miały być stopniowo zastępowane przez wyglądające na fotografie z epoki prace Kuśmirowskiego. To przewrotne działanie, zacierające różnicę między przeszłością a teraźniejszością, gra między oryginałem a kopią miała pobudzać wyobraźnię widzów. Widzowie, którzy przyszliby obejrzeć obiekt historyczny, jednocześnie zetknęliby się ze sztuką współczesną.
Używam czasu przeszłego lub przypuszczającego, gdyż po sytuacji, która zdarzyła się na otwarciu Dętki zwiedzającym, artysta postanowił zabrać z obiektu swoje prace. Po przemówieniu wszystkich oficjeli z prezydentem Jerzym Kropiwnickim na czele, chciał kilka słów do zebranych powiedzieć sam Kuśmirowski. Gdy zaczął mówić wyłączono mu mikrofon. „Takiego chamstwa jeszcze nie widziałem” skomentował Robert Kuśmirowski (cyt. za Ekspresem Ilustrowanym). Słowa te nabierają jeszcze na znaczeniu, gdy przypomnimy, że mówi to artysta, który przeszedł pieszo z Łodzi do Paryża!
W żenujący sposób, ujawniający mechanizmy władzy tłumaczy zachowanie urzędników w tej samej gazecie Marek Wilczak - rzecznik prasowy ZWiK w Łodzi. „Artysta nie miał przemawiać. Jego zadaniem było wygłoszenie krótkiego powitania przy wstędze i oprowadzenie prezydenta po kanale”.
Przecinanie wstęgi i nakazywanie obywatelom pełnić taką czy inną rolę znamy już z PRL, gdzie partyjni prominenci odbierali głos „wrogom ludu”, czyt. wrogom panującej władzy. Kuśmirowski chciał być partnerem, współorganizatorem, jednak okazało się, że przecenił poziom kultury osobistej władz miasta aspirującego do tytułu Stolicy Kultury 2016.
To nie pierwsza wpadka miejskich urzędników. Przypomnijmy choćby kompromitujące Łódź gadżety z napisem "Capital of Cultutre” rozdawane radnym z całej Polski. Lepiej nie dochodzić czy błąd był wynikiem nieznajomości języka czy może chwilowym, lecz fatalnym w skutkach rozkojarzeniem pracowników Biura Promocji UMŁ. Do tego dodać jeszcze można idiotyczny plakat z Kapitanem Kultura, którego zaciśniętą pięść wymierzoną w nos przechodniów spotkałam już w kilku polskich miastach. „Lecimy na Kulturę” – po tym „slangowym” zwrocie można już dodać tylko k….! Byłoby to hasło z pewnością bardziej przekonujące w zestawieniu z pięścią „Kapitana”.
Ale czego się spodziewać po mieście, które mami młodych twórców jakąś świetlaną wizją Inkubatora Kultury, ale dopiero w 2011 roku, ignorując jednocześnie obecne działania artystów. Do tej pory niech sobie artyści poczekają, część się zestarzeje zanim „inkubator” powstanie, inni może wyjadą z Łodzi. Dziś pozostaje nam konfrontacja z ignorancją i bezczelnością urzędników. I znów chciałoby się skomentować. Kultura k…!
Czytaj tekst Gabrieli Jarzębowskiej - archiwum Łódź-art
Czytaj więcej o projekcie:
Łukasz Guzek - www.spam.art.pl
|