nasza galeria
artysci
sztuka w Lodzi
architektura
linki
kontakt


pagerank


PARTNERZY

archiwum

Wyszukaj z Google

 

powrót

Książki (nie) do czytania

Rozmowa z Maciejem Jabłońskim o różnych zastosowaniach książki w dobie Internetu. Maciej Jabłoński - wykładowca Politerchniki Łódzkiej, zajmuje się książką artystyczną, obiektem, instalacją, akcją artystyczną. Dla Łódź-art opowiada o swoich najmowszych projektach i wystawach.

Od kilku lat zajmujesz się książką artystyczną. Jest to szczególna dziedzina sztuki, na pograniczu tekstu, obrazu i obiektu. Skąd u Ciebie wzięło się zainteresowanie taką formą sztuki?

Zaczęło się jeszcze na studiach. Robiłem dyplom w pracowni projektowania książki u profesora Łabęckiego. Różnego rodzaju działania intermedialne, w tym także związane z książką miały miejsce również w pracowni prof. Wiesława Karolaka. Właśnie wtedy stwierdziłem, że książka artystyczna jest mi bliska jako forma wypowiedzi artystycznej. Pisałem więc pracę magisterską na temat polskiej sztuki książki, robiłem kolejne książki, były następne wystawy.

W obszarze książki artystycznej spotykają się artyści z wielu dziedzin sztuki. Robią je np. rzeźbiarze, którzy rzeźbią w książkach, malarze, którzy malują i składają karty w książki, także graficy.

Książka artystyczna poprzez to, że może łączyć w sobie różne formy sztuki, stała się dla mnie najbardziej odpowiednim medium.

Można powiedzieć, że twój ostatni projekt, w którym używasz książek do różnych rzeczy, tylko nie do czytania, jest w pewnym sensie obrazoburczy. Służą Ci jako podnośnik do wymiany koła w samochodzie, albo robisz z nich meble… Co jeszcze?

Zrobiłem książki do ładnego wyglądania np. na półce, do użycia w toalecie, ale też takie, których można użyć jako doniczek do kwiatków, książki - ciężarki do ćwiczeń, książki do pożyczania, jest książka “pod-ręcznik” - dla kogoś kto wychodzi z sauny, książka z jajami i książka bez jaj (jakby ktoś chciał tam trzymać własne). Jest też książka do wypychania torebki damskiej i wreszcie książka do niczego, bo nie da się jej otworzyć.

To działania trochę na pograniczu designu?

Trochę prac z tej serii poszło w kierunku recyclingowego designu. Zrobiłem książki - meble, np. pufy do siedzenia, stolik, kwietnik, lampy, półki.

Książki do tego projektu kupujesz w antykwariatach, zbierasz od znajomych, po to by, można powiedzieć, przerobić je na coś innego. Co Cię skłoniło do takiego działania?

Staram się dostawać książki od znajomych (a czasem też nieznajomych). Raczej nie kupuję w antykwariacie, te książki mają jeszcze wartość kilku złotych za sztukę. Zwykle używam tych, które po prostu trafiłyby na makulaturę lub do śmietnika.

Wcześniej robiłem własne książki i traktowałem to bardzo poważnie. W pewnym momencie stwierdziłem, że chyba traktuję to zbyt poważnie i powinienem do siebie samego i do sztuki książki podejść z odrobiną dystansu. Zrobić coś, co może więcej ma wspólnego z recycling art niż z książką artystyczną.

W dzisiejszym świecie wszystko co chcemy, możemy znaleźć w Internecie i tradycyjne książki stają się powoli niepotrzebne. Ja jestem jeszcze wychowany na książkach drukowanych i są one dla mnie ważne, nie wyobrażam sobie czytania powieści z ekranu. Ale mogę stwierdzić, że sam więcej informacji czerpię obecnie z Internetu niż z książek. Widzę też, że dużo ludzi pozbywa się książek. Większość książek, których używam w moim ostatnim projekcie dostałem od ludzi, którzy robili sobie remont w mieszkaniu i stwierdzili, że książki nie są już im potrzebne. Mogli je wyrzucić na śmietnik lub oddać na makulaturę. Ja te książki wziąłem i znajduję dla nich drugie życie, “po śmierci”, bo w innym przypadku by już pewnie nie istniały, a dzięki mojej pracy jeszcze udało się je zachować.

Rzeczywiście, chyba większość ludzi ma opór przed wyrzucaniem czy np. paleniem książek. To tak jakbyśmy dokonywali aktu swoistej profanacji.

Ja spaliłem kilka książek, żeby zrobić zdjęcie książki do palenia w kominku, ale dużo mnie to kosztowało i czułem się z tym bardzo źle.

Ale też przez tę, jak mówisz “obrazoburczość” mojej pracy, zwracam uwagę, że książki może jednak powinny służyć do czytania, a nie do zmieniania koła w samochodzie.

Słyszałam zastraszające raporty na temat czytelnictwa wśród Polaków. Podobno bardzo mało czytamy. Oczywiście deklarujemy się, że jesteśmy ludźmi kulturalnymi. Ale jeśli już padnie pytanie na temat ilości książek przeczytanych przez ostatni rok, wychodzi na to, że wiele osób deklarujących się jako “kulturalne”, z wyższym wykształceniem, nie przeczytało żadnej książki, nawet kucharskiej.

Może moja praca to tylko walka z wiatrakami, bo i tak będziemy coraz więcej czytać z ekranu, a może ktoś zastanowi się i nie wyrzuci książek, które ma w domu i zrobi z nich np. podstawkę pod kwiatki, a za za 20 lat jakieś dziecko zapyta co to jest? Prawdziwa książka? Wydrukowana?

Teraz, kiedy możemy książki trzymać np. w plikach PDF w laptopie czy na dysku zaczynam dostrzegać gabaryty i ciężar drukowanych książek. Jeśli trzeba się przeprowadzić, okazuje się, że musimy przenieść z miejsca na miejsce stosy książek. Pamiętam ze szkolnych podręczników ilustracje średniowiecznych ksiąg, które były ogromne, opasłe. Kiedy byłam dzieckiem nie było jeszcze komputerów i książki, których używałam wydawały mi się malutkie w porównaniu ze średniowiecznymi kodeksami. Ale teraz, w erze digitalizacji wydają mi się zbyt duże, zajmują strasznie dużo miejsca. Na jednym z twoich zdjęć widziałam, że użyłeś tomów encyklopedii PWN. Teraz taki gabaryt książki, to jest dla mnie teraz coś niewyobrażalnego.

Z jednej strony to dobrze, bo możesz mieć całą encyklopedię na pendrive, ale z drugiej strony dużo łatwiej można ten dorobek kulturalny stracić przez głupią awarię dysku.

Nie trzeba Herostratosa, który spalił Bibliotekę Aleksandryjską…

To prawda... wystarczy przepięcie w sieci:)

Czy można teraz gdzieś zobaczyć twoje prace?

Zawsze można w internecie :) na www.maciejjablonski.pl

A w “realu” obecnie moją instalację “Odlot” można oglądać w Ciekotach, pod Kielcami. To jest miejsce związane ze Stefanem Żeromskim. Z funduszy unijnych powstało tam Centrum Edukacyjne “Szklany Dom”. W obszernym holu tego domu, który zresztą ma szklany dach, powiesiłem kilkaset książek. Książki odlatują tam na zimę, a może i na zawsze…

Skoro jesteśmy przy wystawach, to warto wspomnieć, że ostatnio brałeś udział w wystawie zbiorowej, którą można było oglądać w Bibliotece im. Józefa Piłsudskiego w Łodzi.

To wystawa pt. “Korespondencja“. Miała miejsce w ramach kolejnej edycji Międzynarodowego Festiwalu Sztuki Książki. Festiwal odbywa się cyklicznie od ponad 20 lat. Ekspozycja jeździ po Polsce, a także jest pokazywana za granicą. Pierwsza prezentacja tegorocznej edycji miała miejsce na wiosnę w Płocku.

Zostałeś laureatem tej edycji.

Jury przyznało mi na tej wystawie trzecią nagrodę. Książki, które tam pokazuję są dla mnie wyjątkowe, bo wynikają z moich osobistych, bardzo smutnych przeżyć. Zrobiłem je dla siebie i z początku nie miałem w ogóle ochoty ich pokazywać. Jedna z nich to zestaw pocztówek z komentarzami dotyczącymi rzeczywistości. To komentarze człowieka, który stracił właściwie wszystko. Są to odpowiedzi na słowa moich przyjaciół, znajomych, którzy starali się mnie w tej sytuacji jakoś pocieszyć, podnieść na duchu, natomiast ja nie byłem w stanie przyjąć tych argumentów, byłem poza ich odbiorem rzeczywistości…

Druga książka to zbiór listów, które mogłem kiedyś napisać, a nie napisałem… i zostały tylko puste kartki z zaczętymi fragmentami tekstu.

Wiosną tego roku w Muzeum Książki Artystycznej pokazałeś instalację “Książki do czytania”.

Dokładnie na płocie Muzeum. Łódzkie Muzeum Książki Artystycznej to jest szczególna instytucja. Ma bardzo interesujące zbiory, natomiast nawet Łodzianie często nie wiedzą, że takie miejsce w Łodzi istnieje, chociaż jest to jedyne w Polsce tego typu muzeum. Od jakiegoś czasu na płocie tego muzeum pojawiały się prace różnych artystów. Ja też postanowiłem pokazać tam swój projekt. Po serii prac z książkami, które były do wszystkiego tylko nie do czytania postanowiłem przedstawić książki, które rzeczywiście można czytać.

Na płocie zawisło 49 książek. Zostały osłonięte metalowymi daszkami, a więc warunki atmosferyczne raczej na nie nie wpływały. Można było idąc ulicą przeglądać te książki, a jeśliby ktoś miał ochotę mógł sobie poczytać. Nie wiem czy było wiele takich osób, ale te, które widziałem, faktycznie czytały fragmenty książek.

To była proza, poezja, książki z jakichś konkretnych dziedzin?

Rozrzut tematyczny był bardzo duży – od Mniszkówny do Miłosza, jak stwierdził pomagający mi wieszać ekspozycję Paweł Tryzno. Były kryminały, powieści dla młodzieży, harlequiny, rozprawy filozoficzne... dla każdego coś miłego. Nie starałem się wybierać ich według jakiegoś klucza, zawisły przypadkowo, tak jak przypadkowi są przechodnie na ulicy.

A masz zdjęcia tych książek, tego jak wyglądały na początku i na końcu wystawy? Bo zapewne trochę przez ten czas “eksponaty” się zmieniły, a może niektóre zniknęły...

Nie bardzo się zmieniły. Myślałem, że będą bardziej zniszczone, ale akurat trafiliśmy na dobrą pogodę. Tylko jedną książkę ktoś sobie zabrał.

To był jakiś biały kruk? :)
Cóż, nawet nie wiem, co to była za książka... Przypuszczam, że nie jej głęboka treść doprowadziła do zniknięcia, a raczej słabość zaczepienia do płotu.

Czy masz plany co do kolejnych działań z książkami?

Na pewno będą dalej powstawać książki - meble. Zostałem zaproszony do wystawy “od - ZYSK”, której pierwsza edycja miała miejsce w Krakowie, organizowana przez Galerię BB. Wiosną 2013 ma być kolejna edycja we Wrocławiu i tam też będę pokazywał meble z książek.

Pewnie też w serii Kapliczek, które robię od jakiegoś czasu pojawi się książka.

Zacząłem również robić zdjęcia zastanych sytuacji, w których ludzie używają książek np. jako podkładki pod meble albo pod rzutnik, albo dają książkę dziecku do zabawy.

Ale robię też inne prace nie związane z książkami, mimo tego, że niektórzy wrzucili mnie już do szufladki “artysta sztuki książki”

Nie mam zamiaru Cię szufladkować. To żeby nie było tylko o książce powiedz kilka słów o Kapliczkach. Czemu są (nomen omen) poświęcone? :)

Pierwsze pojawiły się chyba trzy lata temu, podczas Twojego projektu w Galerii Promocji Młodych “Bałuty Welcome to“. Teraz na wiosnę przygotowuję kolejną edycję. Kapliczki są podobne w formie do kapliczek przydrożnych. To jest dość charakterystyczne dla Polski zjawisko. Szczególnie jeśli jeździ się bocznymi drogami dość często można się natknąć na wiszące lub wolno stojące kapliczki. W moich kapliczkach nie ma elementów religijnych. Są one poświęcone różnym rzeczom, do których “modlą się” współcześni Polacy - począwszy od pieniędzy, poprzez seks i różne trunki do piłki nożnej.

Szukam osób, które chciałyby “adoptować” taką kapliczkę - powiesić ją na swoim płocie lub domu na czas wystawy. Ciekaw jestem nie tylko reakcji gości z wernisażu, ile przypadkowych osób z ulicy, które taką kapliczkę zobaczą.

Mam nadzieję, że do redakcji Łódź-art zgłoszą się osoby, które zechcą taką kapliczkę przyjąć na czas wystawy. Czekamy na chętnych i dziękuję za rozmowę.

rozmawiała: Anka Leśniak