nasza galeria
artysci
sztuka w Lodzi
architektura
linki
kontakt


pagerank


PARTNERZY

archiwum

Wyszukaj z Google

 

powrót

Kobro – Clark – spotkanie w ms2

Anka Leśniak

Katarzyna Kobro i Lygia Clark nigdy się nie spotkały. Żyły w innych czasach, na dwóch odległych kontynentach. Katarzyna Kobro, współtwórczyni kolekcji Muzeum Sztuki w Łodzi, urodziła się na przełomie stuleci (1898) w Moskwie. W 1920 roku przeniosła się do Smoleńska, gdzie została wykładowcą rzeźby. Wtedy też wzięła ślub z Władysławem Strzemińskim. W tym samym roku - 1920, w Brazylii przychodzi na świat Lygia Clark. W latach 1950-52 Clark studiuje w Paryżu, u Fernanda Legera. W 1951 roku umiera Katarzyna Kobro. Lygia Clark żyje i tworzy do roku 1988.

Po krótkim przypomnieniu faktów nasuwa się więc pytanie, co mają ze sobą wspólnego obie artystki, dlaczego występują w duecie na wystawie inaugurującej działalność nowej przestrzeni Muzeum Sztuki w Łodzi?

Kluczem wydaje się tu słowo awangarda. Kobro rozwijając idee konstruktywizmu współtworzyła sztukę awangardy lat 20 i 30, twórczość Lygii Clark plasowała się w tendencjach neoawangardowych lat 50. Wtedy na Biennale w Sao Paulo zaprezentowane zostały prace głównych twórców sztuki geometrycznej Pieta Mondriana (1953) i Moholy-Nagy’a (1957) a także dzieła Wasyla Kandinsky’ego.

Porównując czasy, w których debiutowały obie artystki można wywieźć pewne analogie. Początek twórczości Kobro zbiega się z końcem I Wojny Światowej. Konstruktywiści śmiało patrzyli w przyszłość, poprzez nową sztukę chcieli zmieniać świat, stworzyć nowego człowieka. Z kolei lata 50 XX wieku to okres tworzenia nowej Brazylii. W 1956 roku prezydenturę objął Juscelino Kubitschek de Oliveira, który powziął ambitny plan przebudowy i modernizacji brazylijskiej gospodarki. Rozpoczęto budowę od podstaw nowej stolicy kraju Brasilii.

Wtedy Lygia Clark zajmuje się malarstwem i neokonstruktywistyczną rzeźbą. Z tego okresu w ms2 możemy zobaczyć obrazy z serii „Połamanie ramy” oraz „Jednostka”. Połamanie ramy, w tym wypadku oznacza zniesienie granicy między obrazem i otaczającą go przestrzenią. Artystka koncentruje się na relacjach między płaszczyzną obrazu przestrzenią wokół. Co ciekawe jej zabiegi na obrazie przeczą koncepcjom Katarzyny Kobro, która uważała, że własnością obrazu jest płaska powierzchnia ograniczona ramami, oddzielona od otaczającej przestrzeni. Odmienne własności Kobro przypisywała rzeźbie, której przykłady możemy zobaczyć w na wystawie – „Konstrukcje wiszące” i „Kompozycje przestrzenne” z lat 1921 – 39. Artystka eksplorowała w nich zagadnienia nowoczesnej rzeźby i jej relacje z przestrzenią. Podkreślała, iż łączność rzeźby z przestrzenią, nieskończonością przestrzeni, nasycenie rzeźby przestrzenią, stanowią prawo organiczne rzeźby.

W twórczości obu artystek pojawiała się refleksja nad architekturą, relacją między nią a człowiekiem. Z 1934 roku pochodzi projekt przedszkola autorstwa Katarzyny Kobro. Konstruktywiści wierzyli, że architektura i sztuka jest w stanie kształtować nowego człowieka, wpływać na jego świadomość. 30 lat później Clark tworzy swoje struktury z pudełek od zapałek. W makiecie „Construa você mesmo seu espaço de viver” zachęca też do stworzenia swojej przestrzeni życiowej.

W końcówce lat 50 Clark zaczyna tworzyć rzeźby pt. „Bichos”, (Zwierzeta) – metalowe struktury, które w formie nawiązują do rzeźb konstruktywistycznych.Metalowe konstrukcje połączone zawiasami pozwalają na zmianę kształtu rzeźby, prowokują do jej dotknięcia. Clark tworzy również rzeźby z miękkich materiałów, z gumy, przez co ich forma staje się elastyczna, odbiorca może zmieniać kształt rzeźby, „układać” ją w różny sposób.

Katarzyna Kobro podkreślała, konieczność wtopienia rzeźby w przestrzeń. Mimo, że nie są to prace interaktywne, to płaszczyzny, z których z których składają się rzeźby Kobro, mają w sobie potencję ruchu.

W roku, w którym umiera Katarzyna Kobro, Lygia Clark studiuje u przyjaciela polskiej artystki, wspomnianego Fernarda Legera / Paulo Herkenhoff, tekst w wydawnictwie towarzyszącym wystawie/. W późniejszych latach zainteresowania Clark kierują się w stronę zmysłowej sfery człowieka, poszukiwania jedności ze światem oraz sztuki partycypacji. Na wystawie można obejrzeć dwa filmy, w których artystka prezentuje idee swojej twórczości. W pierwszym z nich "Świat Lygii Clark" uwagę zwracają sceny z uczestnikami akcji Clark. Ludzie zebrani wokół leżącej osoby zjadają ułożone na niej owoce. Przypomina to rytuały kanibalistyczne. W innej scenie kilkanaście osób oplątuje się siecią.

W filmie "Pamięć ciała" możemy zobaczyć seans terapeutyczny przeprowadzany przez artystkę. Clark konstruuje lub znajduje specjalne obiekty. Nazywa je obiektami relacyjnymi, gdyż to pacjent, zależnie od swoich skojarzeń i przeżyć nadaje im znaczenie. Kładzie je w różnych miejscach swojego ciała, odczuwając je jako integralną część siebie. Pacjent dotyka ich, opowiada o swoich odczuciach. Są to m.in woreczki napełnione powietrzem, skóra, muszle.

Zwiedzający wystawę mogą sami doświadczyć sensualnych wrażeń, na których nie mamy czasu skupić się podczas codziennych spraw. Clark stworzyła pracę pt. „Dom jest ciałem”, którą oglądać, a właściwszym słowem jest chyba „odczuwać” należy od wewnątrz. Widz wchodzi do ciasnego pomieszczenia, gdzie traci kontrolę nad rzeczywistością. Zaciera się granica między kartezjańskim, kontrolującym podmiotem a obiektem. Jeśli chcemy odczuć pracę Clark, musimy zagłębić się we wnętrze, w którym zmuszeni będziemy poruszać się po omacku. Poczujemy na twarzy miękkość wełny, będziemy błądzić w ciemnościach, stąpać po niepewnym gruncie, zdani na doznania słuchowo-dotykowe.


Po tej krótkiej wycieczce po wystawie wróćmy na początek czyli do pytania dlaczego Kobro i Clark wystąpiły w duecie. Spotkały się dwie silne, niezwykłe osobowości, dwie kobiety, które poświęciły życie sztuce. Zestawienie Kobro i Clark w założeniu zapewne ma otwierać nowe ścieżki interpretacyjne twórczości obu artystek, prowokować pytania. Szkoda jednak, że idea wystawy to bardziej wybryk kuratorskiej fantazji i nonszalancji niż rzetelnego opracowania tematu. Wydaje się również, że Muzeum w wystawie otwierającej MS2 postanowiło zastosować zasadę „zwolennikom nowości – świeczkę, miłośnikom łódzkich tradycji artystycznych – ogarek". Twórczość Katarzyny Kobro jest tłem dla Lygii Clark, której realizacje zdominowały przestrzeń wystawy. Przebywając wśród prac niemal fizycznie odczuwamy obecność artystki, możemy ją zobaczyć na filmie, posłuchać jej głosu. Kobro natomiast jawi się jako bezosobowy, muzealny twór. W takim układzie sił jawi się pytanie czy prace Kobro nie wytrzymują zestawienia z polisensualną „wciągającą” sztuką Lygii Clark czy może raczej muzeum nie znalazło formuły na współczesną prezentację Kobro. Nowe Muzeum nie zrobiło nic, żeby przybliżyć wciąż trudną, chłodną i hermetyczną dla przeciętnego widza sztukę Katarzyny Kobro. Może należało pozostawić Kobro na należnym jej miejscu w stałej kolekcji a na wystawie inaugurującej pokazać solo Lygię Clark? Ale żeby na wstępie odważyć się na taką decyzję to trzeba mieć „colhoes”.