|
powrót
A is for As, As is for Atlas!
Anka Leśniak
„A jak As, A jak Atlas, kto ma Asa, Atlas ma Asa”. Tak mógłby wyglądać tekst z elementarza dla dzieci, które dopiero poznają litery alfabetu. I rzeczywiście elementarne pojęcie o sztuce wystarczy żeby stwierdzić, że Atlas Sztuki na koniec tego sezonu artystycznego wyciągnął asa z rękawa... Atlas Sztuki, Piotrkowska 114/116, 15.07. - 05.08.2007!
„A jak As, A jak Atlas, kto ma Asa, Atlas ma Asa”. Tak mógłby wyglądać tekst z elementarza dla dzieci, które dopiero poznają litery alfabetu. I rzeczywiście elementarne pojęcie o sztuce wystarczy żeby stwierdzić, że Atlas Sztuki na koniec tego sezonu artystycznego wyciągnął asa z rękawa, albo raczej z kieszeni, bo chyba niewiele jest w Polsce galerii, które są w stanie sfinansować taką „superprodukcję” wielkoformatowych fotografii w technice lambda oraz innych obiektów, które składają się na najnowszy projekt Łodzi Kaliskiej „Alementarz”. Artyści z Łodzi Kaliskiej raz piętnują wygodnictwo i zachowawczość w działaniach artystycznych, innym razem wyzywająco identyfikują się z konformizmem życiowym i przyjemnościami ery konsumpcjonizmu. Można ich za to cenić, bądź wręcz przeciwnie, ale trzeba przyznać, że wystawa w Atlasie Sztuki robi wrażenie skalą i profesjonalizmem aranżacji. Miarą tejże może być zdanie samych artystów, którzy z sentymentem wspominają fachową ekipę montażową, rzadką jak drogocenny kamień w polskich instytucjach galerniczych. Kto tylko zaznał kontaktu z nimi dobrze wie, że często pieniędzy brakuje nawet na sznurek, pan techniczny nie ma pojęcia o włączaniu DVD, a prace trzeba wieszać samemu w pocie czoła.
Atlas Sztuki w tym zestawie jawi się jak idylla, wyspa szczęśliwa rysująca się na horyzoncie morza trosk polskiego artysty. Jak ziszczone marzenie ze świata reklamy, który od kilku lat Łódź Kaliska sławi z sztuce New Pop – pełnej półnagich i całkiem rozebranych kobiet oraz żywych kolorów rodem z estetyki kolorowych czasopism.
Tym razem nagich kobiet nie było, a pierwsze symptomy znikania z twórczości Łodzi Kaliskiej słodkich dziewcząt pojawiły się w wystawie Underground w Galerii Program, gdzie pokazano zdjęcia nagich muz z doklejonymi hitlerowkimi wąsikami. Tam również zagościli po raz pierwszy Ala i Ali, a właściwie ich prototypy –3-wymiarowe postacie-manekiny autentycznych osób, nowych Polaków Chinki i Araba. Od wystawy w Programie minął rok a Ala i Ali zdążyli się cudownie rozmnożyć, a raczej sklonować.
Na środku sali po lewej stronie od wejścia stoi metalowa półka z częściami menekinów i małymi telewizorkami ukrytymi między fragmentami kilku manekinów Ali i Ala. Na szczycie stoją ich figury w pełnej krasie, obok błyszczy neon. Na ścianach wiszą plansze z fotografiami, rysunkami i obiektami, jakby karty z elementarza, na których widnieją napisy A is for Artist, A is for Adult, z krótkimi polskimi komentarzami do angielskich napisów.
Całość ma wyraz absurdalny i ironiczny, ale jednocześnie praca mocno osadzona jest we współczesnym świecie. Ali i Ala to nowi Polacy, którzy przyjechali do Polski w poszukiwaniu lepszego życia. Polskie obywatelstwo daje im kolejne możliwości – podobno Ali jako Polak wyjechał już w poszukiwaniu pracy do Irlandii. „A is for...” – tak wyglądają pierwsze lekcje języka angielskiego, którego znajomość staje się niezbędna w zunifikowanym świecie tak jak znajomość alfabetu. Wystawa Łodzi Kaliskiej dotyka kwestii języka, który konstruuje naszą świadomość świata. Dzięki językowi opisujemy rzeczywistość. Co się stanie jeśli znajdziemy się w innej rzeczywistości, której prawa konstruuje obcy język? Musimy się go uczyć, czujemy się nieporadni jak dzieci, przerażeni światem, którego nie rozumiemy. Może gdy się go nauczymy inaczej będziemy postrzegać rzeczywistość, już nie z pozycji outsidera, niedouczonego imigranta, któremu trzeba wszystko tłumaczyć dwa razy i jak najprościej. Zaczniemy dostrzegać niuanse i subtelności zastanej rzeczywistości. Jednak, żeby skonstruować obraz rzeczywistości potrzebne są pewniki, takie jak w elementarnej wiedzy o świecie, które wraz z rozwojem własnej świadomości człowiek poddaje wątpliwości, sprawdza i docieka ich prawdziwości.
Postawa sceptyczna jednak rzadko w historii bywała popularna. Szczególnie nie znosi jej władza, zwłaszcza totalitarna i systemy religijne, które podają do wierzenia jedyną słuszną wizję świata. Nie lubią jej też autorzy strategii marketingowych. Przecież trzeba przekonać klienta, że właśnie ten towar jest najlepszy, a ta firma najbardziej godna zaufania.
Wystawa Łodzi Kaliskiej dotyczy konstruowania naszego świata już od dzieciństwa. Kształcenie, zawsze oparte na aktualnej polityce państwa podkreśla różne wartości. Oparte jest również na stereotypach społecznych. Jeszcze dwie dekady temu niewiele osób w Polsce oburzało zdanie: „Mama gotuje obiad a tata czyta gazetę”. Na przykładzie tego komunikatu dzieci uczyły się nie tylko rozróżniać zdania pojedyncze i złożone ale także swoje role społeczne. Na niektórych planszach zaprezentowanych na wystawie pod przekazywaną treścią znajduje się zestaw pytań do tematu, podobnie jak w podręcznikach. Uwagę zwraca praca z fotografią Roberta Mappletorpha, na której dwóch mężczyzn uprawia sex oralny. Z napisu dowiadujemy się, że to zdjęcie słynnego fotografa, ukazujące miłość, która jest problematyczna. Poniżej widnieje napis „Odpowiedz w jednym zdaniu na pytanie, dlaczego?”. Nie ma, więc miejsca na dyskusję czy sprawa jest problematyczna, a jednozdaniowa odpowiedź nie pozwala na wyrażenie wątpliwości. Można jedynie zacytować wyuczoną regułkę albo slogan. Pytanie wymusza odpowiedź. Nie zapytano „czy” ale „dlaczego”.
Na planszach artyści przedstawili różne warianty zdroworozsądkowego lub opartego na przesądach rozumowania, jak na planszy „A is for Alike”, z treści której można się dowiedzieć, że Ala i Ali są rodzeństwem i dzięki temu są do siebie podobni. Następnie komunikat poleca również odbiorcy znaleźć kogoś podobnego do siebie. Na innej pracy czytamy, że reklama mówi, co nam jest potrzebne i co trzeba mieć, np. trzeba mieć bezpieczeństwo bo na świecie jest terroryzm. W bezpieczeństwo można się zaopatrzyć m. in. dzięki takim produktom, jak maska przeciwgazowa, młotek i schron. Trzeba też oczywiście odpowiedzieć sobie na pytanie jak wygląda terrorysta. Przed kolejną z plansz możemy zastanowić się nad zwrotem „able for”. Pod informacją „Ali is able for” widzimy z pozoru niewinny rysunek namalowany dziecięcą (chłopięcą?) ręką, z bombardującymi samolotami, postaciami obładowanymi materiałami wybuchowymi i „krwawą jatką”. Rysunek jest kolorowy, ekspresyjny, rysowało go zdolne dziecko. Przecież Ali rysuje ładnie, najładniej z całej klasy. Odbiorca też został zachęcony do tego, żeby namalować coś ładnie. Skąd mamy wiedzieć jak trzeba malować, żeby było ładnie? W szkole pani mówi kiedy jest ładnie, a potem, większość społeczeństwa już wie kiedy jest ładnie i nie potrzebuje w tej kwestii wyjaśnień.
Ala i Ali – bohaterowie Alementarza to nasi przewodnicy po ekspozycji. Kim są? Na pewno nie dziećmi. Maria Porzęcka stwierdza: „w ogóle nie wiadomo kim są”. Chinką, Arabem, obywatelami polskimi? Czy Ala i Ali mogą być dla nas przykładem? Dlaczego mamy patrzeć na świat z ich perspektywy? Gdzie się podziali dawni bohaterowie i wieszczowie, o których się uczyliśmy? Czy Ala i Ali znają jakiegoś polskiego wieszcza? Czy w ogóle jest im potrzebny? A co nam jest potrzebne, kto decyduje o tym czego ma się uczyć społeczeństwo i jak ta wiedza ma być przekazywana? Wiadomo, że najlepiej przyswaja się pojęcia, jeśli usytuuje się je w kontekście sytuacyjnym. Dobrze też wiadomo, że zdania wyrwane z kontekstu mogą zupełnie zmieniać znaczenie, albo można je różnie zinterpretować. Ale przecież zawsze to lepiej, jeśli nie ma wątpliwości, dlatego kontekst powinien być właściwy. Niejeden widz oglądając wystawę Łodzi Kaliskiej zapewne przypomni sobie tą jedyną właściwą interpretację(!) wiersza wymaganą w szkolnych latach przez nauczycielkę. Wystawa Łodzi Kaliskiej także usytuowała się, może trochę przypadkiem, może przeczuwając sytuację kontekście obecnej walki o listę lektur szkolnych, z której eliminuje się pozycje przekonujące, że świat nie jest „czarno-biały” a ludzie dobrzy albo źli i wiedza o rzeczywistości nie kończy się na poziomie elementarza.
Artyści zaaranżowali razem wystawę, jednak prace pod wspólną ideą przygotowywali osobno – każdy mógł zaaranżować planszę swojego autorstwa. Andrzejowi Kwietniewskiemu nawet „oberwało się za ściąganie” i musiał pisemnie przyznać się, że praca z pikselami jest plagiatem cyklu prac Adama Rzepeckiego.
Alementarz to żart z widza, dadaistyczna gra z odbiorcą i jego przyzwyczajeniami. To na pozór lekka, ale w miarę oglądania coraz bardziej paranoiczna wizja rzeczywistości, która pod pozorem wyjaśniania pojęć dekonstruuje je i ewokuje pytanie o sens ideologii, uprzedzeń i sztywnych przekonań.
foto: Andrzej Świetlik
czytaj inną recenzję: Łukasz Guzek, spam.art.pl
|