nasza galeria
artysci
sztuka w Lodzi
architektura
linki
kontakt


pagerank


PARTNERZY

archiwum

Wyszukaj z Google

 

powrót

Panowie… Wszyscy nago, albo niech sczeźnie Łódź Kaliska!

Anka Leśniak

Niech sczezną artyści – ten tytuł sztuki Tadeusza Kantora sparafrazowała Łódź Kaliska w swoim ostatnim projekcie „Niech sczezną mężczyźni”. Grupa po raz kolejny wykazała swoją skłonność do cytowania i pastiszowania oraz wykpiwania otaczającej rzeczywistości. Bo znając Łódź Kaliską chyba mało kto uwierzy, że wielkoformatowe fotografie-banery są jedynie apoteozą kobiecości, za którą nie kryje się żaden podstęp.

Pierwsza interpretacja, jaka się nasuwa, to odczytanie tych fotografii jako wyrazu bezczelnego i jawnego seksizmu. Tą drogą poszła m.in. Dorota Jarecka w swoim artykule. Na płótnach roi się od kobiecych nagich ciał, starszych, młodszych, grubszych, szczuplejszych – co kto lubi. Te kobiety jednak nie wylegują się leniwie jak bohaterki „Łaźni” Ingresa czy boskie Wenus zapełniające płótna dawnych mistrzów. One ciężko pracują – w fabryce, przy taśmie produkcyjnej, na budowie, przy wyrębie lasu, na kutrze. Jedyna ich garderoba, to kaski ochronne. Można, więc wysnuć wniosek, że Łódź Kaliska omawianą serią prac wyśmiewa idee feministyczne. I robi to w sposób wyjątkowo prymitywny – „gołe baby” imające się męskich zajęć. Żarty z kobiet pracujących zawodowo, wykonujących „męskie zajęcia” można było sobie stroić pod koniec XIX wieku. Może jeszcze temat był zabawny w czasach PRL, w kontrze do państwowej propagandy kobiet na traktorach.

Wydaje się, więc niewiarygodne, że Łódź Kaliska działa aż z takim opóźnieniem. Tym bardziej, że artyści z grupy zawsze żywo reagowali na to, co się dzieje wokół nich. Na początku lat 80 na pierwszej linii frontu przełamywali dominującą w Polsce estetykę medializmu, np. w serii Performance dla fotografii: można tu przytoczyć takie działania jak Badanie wytrzymałości wieży czy Algorytmy. Prowadzili dialog z historią sztuki – prace takie jak Freiheit, Nein Danke czy La Strico - a na przełomie tysiącleci zajęli się komentowaniem już zadomowionej już w Polsce pop kultury – cykl New Pop. Mimo iż wielu ogłaszało wiele razy koniec Łodzi Kaliskiej, artyści tworzą jako grupa do dziś (30 lat), co jest fenomenem wśród formacji artystycznych. Przez wiele lat towarzyszą im w tym Muzy – modelki, przyjaciółki,(też kochanki, ale jak twierdzą artyści nie zawsze, ale raczej należało by powiedzieć, nie często). Muzy oczywiście jak sama nazwa wskazuje inspirują artystów – swoim pięknem, wdziękiem i co ważne inteligencją.

Na Muzach właśnie zatrzymam się w tym akapicie. Czytając recenzje krytykujące wystawę za uprzedmiotowianie kobiet, seksistowskie treści epatujące z fotografii, nasuwa mi się pewna wątpliwość. Kimże są owe niewiasty, których wizerunki zapełniają panoramiczne kadry fotografii. Wspominałam już o specyfice statusu Muzy Łodzi Kaliskiej, więc wywnioskować można, że nikt nie zagnał ich na plan zdjęciowy siłą i nie kazał się rozbierać przystawiając pistolet do głowy. Zatem kobiety zrobiły to z własnej i nieprzymuszonej woli. Co je motywowało? Pieniądze raczej nie, bo członkowie Łodzi Kaliskiej prawie nigdy ich nie mają, a już na pewno nie tyle, aby skusić Muzy jakimś intratnym kontraktem. Może sława? Ale cóż to za satysfakcja jak występuje się w tłumie innych, i jest się tak samo anonimowym elementem fotografii jak reszta. Może rozpoznają znajomi. Analizując pobudki kobiet, które zdecydowały się wystąpić w tej „seksistowskiej maskaradzie”, można oczywiście użyć stwierdzenia – wytrychu, że były nieświadome. Ale nieświadome czego?

Muzy Łodzi Kaliskiej to przeważnie studentki lub absolwentki wyższych uczelni – często artystki lub teoretyczki sztuki. Współpracę z grupą traktują jako rodzaj artystycznej samopomocy i dobrej zabawy. Jak się przyjrzymy zdjęciom nie tylko pod kątem biustów i pup a spojrzymy na twarze, zauważymy, że są to kobiety w różnym wieku. Nie pozują wdzięcznie do fotografii czekając nie wiadomo na co, lecz zajmują się sobą, swoimi zajęciami nie zwracając uwagi na widza. Mam wrażenie, że w polemice między feministyczną krytyką a grupą Łódź Kaliska powielone zostały patriarchalne schematy. Nadal nikogo nie obchodzi tożsamość modelki. Nadal jest ona przedmiotem a nie podmiotem dyskusji.

W dyskusji o najnowszym projekcie Łodzi Kaliskiej zapomina się o analizie formy, a sztuka to przede wszystkim ewolucja form, napełnianych różnorodnymi treściami. Najnowsze prace Łodzi Kaliskiej wywołują skojarzenia z XIX malarstwem. Nagromadzenie postaci, wyszukane kompozycje fotografii przywodzą na myśl kompozycje Pompierów. Na fotografiach Łodzi Kaliskiej uderza podobna teatralność gestów, swoisty monumentalizm kompozycji, z tym, że tła dla „współczesnych nimf” nie stanowią ogrody i starożytna architektura, lecz place budowy i hale fabryczne. Z tego względu wystawa lepiej prezentuje się w pofabrycznych przestrzeniach Łódź Art Center niż w stołecznym CSW. Do tej pory, jeśli pojawiała się fabryka w sztuce, traktowana była bardzo serio. Związana była z estetyką modernizmu i industrializmu, maszyny i postępu, jak w pracach konstruktywistów, a w wersji socrealistycznej estetyka industrialna była elementem państwowej propagandy. Modernistyczne awangardy, takie jak dadaizm i surrealizm posługiwały się obrazem maszyny dla wyrażenia freudowskiej energii seksualnej, jak np. Parada miłości Francisa Picabii, Wieka Szyba Marcela Duchampa czy Balet Mechaniczny Fernarda Legera i Man Ray’a. Opuszczone postmodernistyczne i posindustrialne fabryki, gdzie dawno ucichły maszyny, stały się miejscem do artystycznych kreacji czy też jak kto woli męskich fantazji, w których maszyna przestała już być sexy. W fotografiach Łodzi Kaliskiej zamiast nawiązujących do awangardy kompozycji fotograficznych bliskich Aleksandrowi Rodczenko, widzimy centralne, symetryczne układy, charakterystyczne dla klasycyzmu, chętnie używane też przez sztukę systemów totalitarnych. Można więc zarzucić, że najnowszy cykl Łodzi Kaliskiej to powrót do starego porządku, w którym kobietę ceni się za bujne ciało i pracowitość. Warto jednak przypomnieć, że artyści z grupy to starzy prowokatorzy, którzy uwielbiają irytować otoczenie w ogóle, nie tylko feministki. Zastanawia mnie więc czy wytaczanie najcięższej artylerii słownej przeciw partyzantom sztuki, którzy świetnie potrafią lawirować między znaczeniami i dwuznacznościami zawartymi ich projekcie wpłynie w jakikolwiek sposób na strategię grupy. Na zakończenie nasuwa się więc refleksja, że negowanie kobiecej nagości w pracach Łodzi Kaliskiej jako przejawu seksizmu i lekceważenia kobiet będzie miało taki sam skutek jak próba tłumaczenia przedwojennemu polskiemu gentelmenowi dlaczego nie należy całować pań w rękę na powitanie.

A Łódź Kaliska po swoich ostatnich działaniach powinna przypomnieć sobie swoje stare hasło z serii Performance dla fotografii „Wszyscy nago!” – i w następnych pracach w stroju Adama dołączyć no roznegliżowanych kobiet. Chyba, że panowie mają coś do ukrycia…

Łódź Kaliska, Niech sczezną mężczyźni, Łódź Art Center, 07.05-31.05. 2009