nasza galeria
artysci
sztuka w Lodzi
architektura
linki
kontakt


pagerank


PARTNERZY

archiwum

Wyszukaj z Google

 

powrót

Wyhaftuj się!

Rozmowa z Moniką Drożyńską na temat jej twórczości, obrazu sztuki w polskich mediach oraz cenzury prewencyjnej stosowanej przez instytucje wobec artystów.

Anka Leśniak: Na twojej stronie internetowej można przeczytać: Monika Drożyńska. artystka działająca w wielu obszarach sztuki. Projektantka, performerka, autorka instalacji, animatorka kultury. W swoich pracach łączy tradycję z nowoczesnością, interesują ją zależności między przestrzenią prywatną a publiczną. Jeśli chodzi o łączenie tradycji z nowoczesnością, w twoim przypadku daje to zaskakującą mieszankę, bardzo mocną. Z drugiej z edycji Festiwalu Sztuka i Dokumentacja pamiętam twoją pracę "Aktywności zimowe". Były to pięknie wyszyte "brzydkie" napisy - np."Zimo wypierdalaj". Czy mogłabyś powiedzieć skąd wziął się pomysł na te prace?

Monika Drożyńska: Pierwsza moja fascynacja napisami z murów wzięła się z palenia papierosów na balkonie, który był cały popisany. Dużo paliłam, więc miałam dużo czasu na lekturę. Szybko zakochałam się w tych tekstach, wiele ich zbierałam i dalej zbieram włócząc się po mieście. Był taki moment, że chciałam je przepisać nadając im coś z siebie. Z jakiegoś powodu, pomyślałam, żeby je wyhaftować. Nie była to przemyślana, wyszukana decyzja, raczej impuls. Zaczęłam w zimie, bo lato i wiosna nie sprzyjają siedzeniu w domu. Tak zaczęłam aktywności zimowe, czułam się jak bym brała miasto do łóżka i zaczęła je trochę udomawiać.

A.L.: Jak wiemy, projekt z użyciem haftu rozwinął się….

M.D.: Od jakiegoś czasu realizuje także projekt "Wyhaftuj się". Jest to tkanina, na której każdy kto chce dołączyć do projektu haftuje wszystko co go wkurza. Odbywa się on cyklicznie w różnych miejscach, chce by powstał rodzaj abstrakcyjnego gobelinu. Porzez nakładanie się słów tracą one swoją czytelność. Wyhaftowało się do tej pory około 200 osób, żeby praca była skończona musi się wyhaftować jeszcze kolejnych kilkaset.

A.L.: Haft to nie pierwszy projekt z użyciem tkaniny, szycia, wyszywania. Skąd wzięło się u Ciebie wykorzystywanie robótek ręcznych w sztuce?

M.D.: Z miłości do ubrań. Jak byłam mała uwielbiłam się stroić i przebierać, robiłam sobie biżuterie z samoprzylepnych literek. A jak byłam na studiach namiętnie przerabiałam i szyłam sobie ubrania. Moim marzeniem był sklep z ubraniami, które będę projektować i szyć. Po studiach wyjechałam do Stanów, gdzie zarobiłam trochę forsy i kiedy wróciłam do Polski otworzyłam sklep "Punkt". Przez wiele lat projektowałam szmaty (np. szalik na metry) i biżuterię (np. kolczyki z lodu lub czekolady). Tak więc robótki ręczne były ze mną od zawsze. Myślę, że warto też dodać, że korzystam także z różnych innych tworzyw. Robię instalacje, pracuję z dźwiękiem. Działam najczęściej w przestrzeniach publicznych.

A.L.: Twoje projekty mają wymiar społeczny i krytyczny. Mam wrażenie, że dużą wagę odgrywa w nich relacja z publicznością, w pewien sposób aktywizujesz odbiorców. Tak było w np. w przypadku projektu Blok, Różne formy użyteczności kobiety, Uszyj dom kultury.

M.D.: To nie jest takie jednoznaczne, często bywam określalana jako społecznica, ale to najczęściej wynika także z egoizmu. Jako artystka czuje się często samotna, dlatego m.in. tak bardzo lubię pracować z ludźmi. Wkurza mnie często niemoc - tak było w przypadku projektu ”Uszyj dom kultury”. Była to wspólna robótka ręczna, dzięki której udało się nagłośnić decyzje polityczne w Krakowie, które miasto chciało zamieść pod dywan i załatwić po cichu. Bywam też krytyczna, ale przy tym uważam, że nie ma nic cenniejszego niż śmiech i jakoś tak to się wszystko łączy.

A.L.: Ostatni swój projekt "Libretto" przygotowałaś dla Teatru Wielkiego Opery Narodowej w Warszawie. To wyhaftowane fragmenty Libretta z Halki. Używasz w nich popularnych znaków ze współczesnej ikonosfery - gwiazdek z flagi Unii Europejskiej, swastyki, logo Tesco. Układasz z nich jednak ornamenty przypominające ludowe wzory. Czy możesz zdadzić więcej szczegółów projektu?

M.D.: Niewiele więcej jest tu szczegółów. Zostałam zaproszona do współpracy, zlecono mi wyhaftowanie wybranych fragmentów libretta z Halki. Chciałam się pobawić tymi cytatami i taka seria z tego wyszła. Jednak dyrekcja Opery je ocenzurowała i wycofała z programu uzasadniając swoją decyzję tym, że "prace są niepoprawne polityczne, mogące ściągnąć na nas Sąd".

A.L.: To już kolejny raz w twojej karierze, kiedy twoja praca została ocenzurowana. Pierwsza z nich to szopka bożonarodzeniowa, do której włożyłaś guz wycięty z twojej macicy - nawiązując do symboliki Bożego Narodzenia powiedziałaś w ten sposób o przemianie, która zaszła w Tobie w wyniku choroby. Wywołało to falę głosów oburzenia, posądzenia o świętokradztwo, ale myślę, że był to też taki strach przed zburzeniem "świętego spokoju" w naszych umysłach i pewnych schematów. Chociaż oburzenie na tą pracę świadczy o nieznajomości zwyczaju pozostawiania przed świętymi obrazami kul i innych przedmiotów, jako dowodów cudownego uzdrowienia… Uważa się, że Polska jest krajem katolickim, ale ta katolickość ma raczej charakter obrządkowy, bezrefleksyjny. Ale faktem, że wycofano wyhaftowane fragmenty libretta Halki z programu, jestem zdziwiona. Uwspółcześniają przekaz opery. Nadają jej nowy kontekst.

M.D.: I takie były założenia, by nadać Halce współczesny charakter, ale Dyrekcja przestraszyła się widocznie współczesności. Skandaliczne jest dla mnie to, że Dyrekcja publicznej instytucji kultury pozwala sobie podejmować decyzje kluczem swoich osobistych poglądów politycznych. To była klasyczna cenzura prewencyjna, zamieść pod dywan na wszelki wypadek. Ta sprawa się nadal toczy, nie wiem jeszcze jak się zakończy, mam nadzieję że dymisją dyrektorki ;-)

A.L.: Takie grzeczne, kobiece zajęcie jak haft w twoim wykonaniu kończy się aferą z udziałem samego Ministra Kultury. Dostałaś stypendium z ministerstwa na "Haft miejski". Na jednym z bilbordów prezentowanych w przestrzeni polskich miast pojawił się wspomniany już napis "Zimo wypierdalaj". Tu znowu ujawniła się typowa dla naszego społeczeństwa hipokryzja. Co kawałek spotykamy wulgarne napisy na murach nasmarowane przez wandali i jakoś dziennikarze nie protestują, władzom miejskim jest to obojętne, znikoma jest aktywność obywateli w walce z tym zjawiskiem. Ale jak artysta zrobi z tego temat swojej sztuki to zaczyna się, o marnowaniu publicznych pieniędzy, o pseudo-artystach itp. Mam też wrażenie, że artyści, którzy "marnują publiczne pieniądze" to zazwyczaj młodzi twórcy i częściej kobiety, o czym świadczy choćby casus pracy dyplomowej Katarzyny Kozyry czy Pasji Doroty Nieznalskiej. Po takich nagonkach, tak jak mówisz dyrektorzy instytucji stosują cenzurę prewencyjną. Mimo, iż Nieznalska została w końcu uniewinniona, a Minister Zdrojewski w wywiadzie dla Onetu kompetentnie broni twojej pracy, strach przed zniesławieniem i utratą "stołka" wywołany, nie bez znaczącego udziału mediów, nadal paraliżuje umysły osób kierujących instytucjami sztuki i kultury. Czy nie masz wrażenia, że sztuka, mimo iż budzi na co dzień znikome zainteresowanie społeczeństwa, chętnie wykorzystywana jest do celów politycznych, że nasza wypowiedź artystyczna w każdej chwili może być skierowana przeciwko nam?

M.D.: Na pewno dostało mi się także dlatego, że jestem kobietą. Kulturowo mamy być grzeczne i ułożone, każde odejście od tego schematu może być potencjalnym powodem do ataku, wykorzystania naszej twórczości przeciwko nam. W przypadku "Haftu miejskiego", zostałam wplatana w polityczna manipulację, media szukały możliwości ataku na Ministerstwo Kultury, cała sprawa miała miejsce niedługo przed wyborami. Publiczna telewizja z "Haftu miejskiego" zrobiła projekt "Zimo wypierdalaj". Zostałam zaproszona do programu o sztuce w przestrzeni publicznej, gdzie rozmawiliśmy o hafcie miejskim i o aktywnościach zimowych, na które w sumie składa się ok. 30 prac. Ktoś cały wywiad pociął i wrzucił do Wiadomości. Zaczęła się straszliwa nagonka, dostawałam obraźliwe maile i smsy. Najbardziej niesamowite jest to jaką siłę słowo "wypierdalaj" dostaje gdy cytowane jest w mediach.

A.L.: Niedługo wyjeżdzasz na stypendium za granicę. Gdzie i na jak długo. Będziesz tam realizowała nową pracę?

M.D.: Jadę na Słowację do Koszyc na trzy miesiące, nie wiem jeszcze co tam będę robić, zobaczę co widać przez okno i wtedy zadecyduję.

A.L.: Zatem życzę inspirującego widoku z okna. Dzięki za rozmowę.

Fotografie prac ze strony artystki

Magdalena Ujma "Smutna historia Halki"
http://magdalena-ujma.blogspot.com/