nasza galeria
artysci
sztuka w Lodzi
architektura
linki
kontakt


pagerank


PARTNERZY

archiwum

Wyszukaj z Google

 

powrót

Mural VIVA FLAMENCO - czyli sztuka niekoniecznie w muzeum

Julia Szczelina

Szare ściany łódzkich kamienic stały się inspiracją dla twórców murali. Jeden z ciekawszych, którego żywe kolory zwracają uwagę szczególnie w zimowym krajobrazie, możemy oglądać przy skrzyżowaniu ulic Pomorskiej i Kilińskiego. Autorem dzieła jest znany hiszpański twórca streetartowy - Kenor. Mural ten powstał z okazji jubileuszowego X festiwalu pt. "Viva Flamenco", który odbył się pod koniec lipca 2011 roku w Łodzi. Dokładna data realizacji to 14 lipca 2011 roku.

Historie malowideł naściennych moglibyśmy zacząć opisywać od jaskini Lascaux przez starożytny Egipt, aż po dziś dzień. Jednak korzenie współczesnych murali sięgają końca XIX wieku i początków reklamy. Prekursorami malowanych reklam byli malarze wynajmowani przez duże korporacje. Zatrudniani artyści malowali wielkoformatowe reklamy na fasadach budynków, kamienic, a nawet na płotach. Zapoczątkowali wynalazek billboardu. W Łodzi również możemy znaleźć trasę zabytkowych malunków komercyjnych. Więcej informacji na ten temat można znaleźć na www.mnc.pl/~bart/murale. "Na salony" murale weszły w XX wieku.  Przyczynili się do tego tworzący w latach trzydziestych i czterdziestych  meksykańscy artyści, między innymi mąż malarki Fridy Khalo - Diego Rivera. Pierwsze murale niekomercyjne były uznawane za wandalizm. Jako łatwy, czytelny i ogólnodostępny środek artystycznego przekazu zaczęto używać murali w celach propagandowych. Tak narodził się mural polityczny. Pierwszym przykładem takiej naściennej propagandy w Polsce może być znak Polski Podziemnej, używany podczas II Wojny Światowej. Prekursorem aktualnej formy murali w Polsce była Pomarańczowa Alternatywa, która wprowadziła ironię, sarkazm oraz elementy akcji. Najbardziej znaczące przykłady murali politycznych możemy zobaczyć w Belfaście (gdzie ten rodzaj malunków się narodził) oraz na fragmentach Muru Berlińskiego. W ostatnim czasie polski street art bardzo się rozwinął. Niestety przez wielu wciąż jest mylony z wulgarnymi wrzutami kibiców na ścianach. Galerię polskich twórców ulicznych malowideł możemy odnaleźć w książce pt: POLSKI STREET ART, autorstwa Elżbiety Dymnej i Marcina Rutkiewicza. Informacje z artykułu Murale a przestrzeń miejska

2011 roku do Łodzi na zaproszenie fundacji Urban Forms przyjechało wielu zagranicznych twórców murali, między innymi hiszpański artysta El Kenor, autor muralu "Viva Flamenco". Przy okazji akcji, która miała na celu ubarwienie szarej rzeczywistości w Łodzi, swoje dzieła stworzyli tutaj również Remed z Francji, Sat One z Niemiec, M - City, Etam Crew i Sepe z Polski.

El Kenor (Jonas Romero) to Hiszpan, pochodzący z Andaluzji, wybitny grafik, współtwórca hiszpańskiego street artu. Swoją przygodę z muralami rozpoczął w Sewilli, później przeniósł się do Barcelony, gdzie kontynuuje karierę artysty ulicy. Jego dzieła można spotkać w dużych miastach europejskich, takich jak Paryż, Berlin, Londyn. Charakterystycznym elementem jego prac jest barwna geometria, stwarzająca wrażenie wielowymiarowości. Motywem pojawiającym się w tych realizacjach jest zazwyczaj dwoistość dnia i nocy, powodująca iluzję bycia w dwóch obszarach jednocześnie. Wielu krytyków w dziełach Kenora widzi klimat i styl życia współczesnej Barcelony, wymieszany z elementami kubizmu i abstrakcjonizmu. Artysta jest jednym z niewielu streetartowców, którzy swoje prace prezentują również w galeriach.

Powierzchnia muralu Kenora w Łodzi wynosi ponad 200m² tj 18 metrów wysokości i 8 metrów szerokości. Do realizacji zużyto 80 puszek sprayu oraz 30 litrów farby podkładowej. Tworzenie muralu zajęło artyście jeden tydzień. Obraz składa się z geometrycznych kształtów, przecinających się układów kolorów, ale jednak najbardziej efektowne jest wrażenie ruchu całej kompozycji. Autor pozostawia wiele możliwości interpretacyjnych swojego obrazu, co jest jedną z jego podstawowych wartości. Praca cechuje się dużą dynamiką, przez co wyobraźnia każdego z nas może ją oczytać na różne sposoby.

Pomocą w odczytaniu zamysłu autora może być dokumentacja pierwszego szkicu na ścianie budynku. Zdjęcia można obejrzeć na www.designattack.pl Punktem wyjścia dla artysty był kubistyczny zarys postaci, co sugeruje nam, że Kenor mógł czerpać inspiracje od swojego rodaka - Picassa. Dobór kolorów również nie jest przypadkowy. Wszystkie kolory są mocne, nasycone i zróżnicowane.

Budynek oraz okolica w której znajduję się praca Kenora, nie należy do najnowszych ani najbardziej zadbanych dzielnic. Intensywne kolory na ścianie mocno ingerują w szaro-bury krajobraz, nadając okolicy świeżości i nowoczesności. Podobne murale artysty możemy w Polsce oglądać w Poznaniu, a za granicą w Berlinie i Barcelonie. Poprzez intensywne barwy Kenor chce urozmaicić, ubarwić miejską szarość, której akurat w Łodzi mamy aż nadto.

Street art jest istotną dziedziną sztuki współczesnej. Poprzez funkcjonowanie w przestrzeni publicznej trafia do dużej ilości odbiorców. Mimo, że uważany jest za alternatywny rodzaj sztuki, to jednak twórczość Banksy'ego została doceniona nawet przez największe muzea świata. Bardzo często twórcy tej sztuki wyrażają w swoich pracach nastroje społeczne, dotykają aktualnych tematów. Akurat dzieło Kenora nie jest żadnym manifestem, ale była to pierwsza rzecz, która mi się spodobała w szarej Łodzi. Przejeżdżając obok niego codziennie, odkrywam zawsze coś nowego. Inaczej wygląda latem, jesienią czy zimą. Inaczej w pełnym słońcu czy w deszczu. Szare i mdłe otoczenie idealnie podkreśla jego charakter. Figury z których jest złożony za każdym spojrzeniem układają się w inną formę, przypominają coś innego. Mam słabość do Hiszpanii, więc cieszę się, że w Łodzi mamy akcent z Barcelony. Mam nadzieje, że takie realizacje, urozmaicające spacery, podróż na uczelnię oraz wizerunek miasta będą w Łodzi częstszym widokiem. Szczególnie, że dzięki temu budynki i miasto zyskuje na wartości,a połeczeństwo polskie może wreszcie zrozumie, że mural to nie to samo co graffiti i wszystkie okrutne wypociny kibiców. Życzyłabym sobie, żeby wszystkie zdewastowane ściany polskich miast zostały zastąpione właśnie tego rodzaju sztuką.

foto: Julia Szczelina