|
powrót
Sztuka cenniejsza niż 8 złotych
Anna Leśniak
NOC ART, 10.06, Tymienieckiego 24, godz 20, wstęp 8 pln, artyści: Artur Malewski, Magdalena Moskwa, Paweł Hajncel
Magdalena Moskwa, Artur Malewski i Paweł Hajncel to gwiazdy sobotniej nocy sztuki w Muzeum Książki. Podkład muzyczny dawała kapela Free Way. Jednak droga na wystawę nie była wcale wolna, bo przy bramce stał bileter, który bronił wejścia skuteczniej niż piątka psów mieszkająca w muzeum. Może też z tego powodu w jego wnętrzach snuli się tylko nieliczni goście i gdyby nie zespół muzyczny tylko echo by w nich grało.
Sama sztuka warta była jednak zobaczenia. Nawet jeżeli mało jest w łódzkim artystycznym światku osób, które nie znają malarstwa Magdy Moskwy, to ekspozycja w XIX-wiecznych odrapanych wnętrzach stanowiła dobre tło do obrazów artystki. Jej kobieta, z jednej strony prozaiczna postać, z pospolitą, nawet brzydką twarzą, na pierwszy rzut odpycha i irytuje. W tych obrazach jest jednak magia, która powoduje, że zatrzymujemy na nich dłużej wzrok. Wtedy objawia się Madonna, męczenniczka, postać wyjęta ze średniowiecznej miniatury.
Tym, co przyciąga w obrazach Moskwy jest technika - realizm szczegółów, cyzelowanie fragmentów obrazu, posunięte tak daleko, że cała postać staje się odrealniona. Kobiety Magdy Moskwy nie krzyczą ani barwą ani formą, lecz wyczuwa się że cisza, spokój który emanuje z tych obrazów jest jakiś niezdrowy, trochę perwersyjny. Te prace skłaniają to kontemplacji. To rodzaj ikon - świętych obrazków.
Realizacje Artura Malewskiego i Pawła Hajncla wyzwoliły za to u widzów chęć interakcji. Hajncel zainstalował na ścianie coś na kształt świętej figurki w otoczeniu serdelków. Wyglądały tak apetycznie, że dwójka młodych osób zaczęła sposobić się do demontażu pracy, w celu przeniesienia elementów z kiełbasy w przestrzeń własnych żołądków.
Artur Malewski ułożył w gablocie skórę ze stworzenia, które przypominało wilka czy może wilkołaka. Postać ta posiadała pewne cechy humanoidalne. Autor umieścił obok gabloty planszę z informacją o hybrydzie spoczywającej za szybą, niczym wystawione do adoracji ciało świętego lub okaz w muzeum przyrodniczym. Zwierzak okazał się jednak na tyle atrakcyjny, że praca zamiast spoczywać w przeznaczonym do tego miejscu i wywoływać egzystencjalne pytania, wylądowała na głowie jednego z odbiorców sztuki. Sytuacja ta przywodzi na myśl przysłowie, że czasami "człowiek człowiekowi wilkiem". Ale równocześnie nasuwa się refleksja, że imprezy w Muzeum Książki warto odwiedzać, gdyż nigdy nie wiadomo, czym zaskoczą artyści lub publiczność.
|