nasza galeria
artysci
sztuka w Lodzi
architektura
linki
kontakt


pagerank


PARTNERZY

archiwum

Wyszukaj z Google

 

powrót

Artysta-Pasożyt

Rozmowa z Arkiem Pasożytem o jego koncepcji pasożytniczej i funkcjonowaniu w świecie sztuki.

Anka Leśniak: Artysta tworzy sztukę - to jest jego praca, za którą otrzymuje wynagrodzenie poprzez sprzedaż swoich dzieł lub honoraria z wystaw/działań artystycznych. Często powstaje sytuacja, w której artysta, chociaż uprawia sztukę namiętnie, to nie może się z niej utrzymać. Zostaje zmuszony do stopniowego porzucenia sztuki, na rzecz bardziej dochodowego zawodu. Powoduje to, że umiera jako artysta. Chcąc przeżyć sięgam po idee pasożytnictwa. Taki manifest/credo można przeczytać na twoim blogu. Pierwsze z tych zdań, to sytuacja idealna, o której marzą wszyscy artyści, kolejne to podsumowanie polskiej realiów, z którymi styka się po ukończeniu studiów wielu "młodych zdolnych". Ci z mniejszym popędem do sztuki odpadają zaraz po dyplomie, bardziej ambitni siłą rozpędu wytrzymują jeszcze 2-3 lata w ekstremalnych warunkach, aż z braku "materialnej pożywki" w postaci regularnych dotacji, stypendiów czy dochodów ze sprzedanych prac, jak to poetycko określiłeś, "umierają jako artyści". Sztuka w Polsce jest więc rodzajem survivalu. Albo dopchasz się do jednej z bardzo niewielu dobrze prosperujących galerii albo, jeśli nie masz tego typu "wrażliwości", musisz wymyśleć inną metodę na przetrwanie. Ty zostałeś Artystą-Pasożytem. Na czym polega twoja koncepcja pasożytnicza?

Artysta_Pasożyt: Jest to koncepcja, która ma docelowo stać się podstawą do dalszego mojego przeżycia jako artysty. Moim potencjalnym żywicielem jest kultura we wszystkich jej objawach i tożsamościach – galerie, instytucje kultury, festiwale, wystawy, artyści, kuratorzy, marszandzi, odbiorcy kultury itp. Ogólnie rzecz ujmując, cały półświatek artystyczny, który jest na tyle otwarty, by przyjąć do swoich "włości" organizm kultury o nazwie: artysta-pasożyt. Z góry nie stawiam sobie żadnych wyższych celów niż moje przetrwanie.
W praktyce polega to na ciągłym dostosowywaniu się do zastanej sytuacji, stwarzaniu pozorów realizowania wysokogórskiej sztuki. Przykładowo – napisanie prostego i klarownego manifestu, by dać sobie podstawę teoretyczną do działania. Końcowo – 90% manifestu to cytaty z biologicznej literatury.
Moja pasożytnicza praktyka nie jest odosobniona. Daleko nie trzeba szukać osób, które wykorzystują pewne koniunktury do uzyskania własnej korzyści.


A.L.: W Galerii Nad Wisłą nie byłeś do końca pasożytem, byłeś trochę żywicielem, bo dzieliłeś się przestrzenią wystawienniczą z innymi artystami. Jednak stworzyłeś tam szczególną aranżację przestrzeni, z którą wystawiający artyści musieli się zmierzyć. Jak wyglądały te wystawy. Czy wybierałeś artystów, którzy mieli pokazać swoje prace w tej przestrzeni?

A-P: Galeria Nad Wisłą to dość nietypowa galeria. Nie miałem żadnego ciśnienia od strony prowadzącego tę galerię, Mariana Stępaka. Nie miałem w ogóle żadnych ciśnień. Miałem całą przestrzeń do dyspozycji. Galeria była, i nadal jest, moim domem. Trwa to już siedem miesięcy. Wiedziałem, że będę tutaj dłużej – nie miałem innych możliwości i w grę wchodziło przystosowanie się do miejsca na dłuższy czas. Oprócz ulokowania się w tym miejscu chciałem podjąć próbę następnego/innego działania o zabarwieniu pasożytniczym. Jak już "ma" się taką galerię, to dla kogo szczególnie to jest ciekawe miejsce? Dla młodych artystów, głodnych wilków (wader i basiorów). Przeznaczyłem mniejsze pomieszczenie na wystawy, ale nie był/jest to white cube. Wytworzyłem Moje cube (my cube). Wszystkie ściany, włącznie z podłogą i sufitem, zostały równomiernie "podpisane" słowem "MOJE". Zaproszonym artystom narzucałem jedno ograniczenie: wychodząc z "moje" musieli zostawić taki sam stan ścian jak wchodzili, czyli nie mogli ich malować/niszczyć itd. (oczywiście w grę wchodziły wiertarki i gwoździe). Było to narzucenie pewnej formy wystawy, pewna próba pasożytowania odgórnego na twórcy, próba dominacji, a zarazem wykorzystywanie chęci artystów do ich ekshibicji.

Artystów wybierałem. Mam pewne rozeznanie w Toruniu i ciekaw byłem pewnych osób. I tak oto zaprosiłem chronologicznie: Filipa Laskowskiego, Iwonę Macioszek wraz z synem Abrahamem, Magdę Kosek, Tomka Wlaźlaka, Artura Kościelskiego, Norberta Górkę, Pikasso, Magdę Węgrzyn. Tylko dwie wystawy były poza moim wyborem, ale za moją zgodą: Klary Kopcińskiej (w ramach współpracy z Sesilusem, który pod koniec sierpnia odwiedził spasożytowaną Galerię Nad Wisłą) oraz Eugeniusza Stemplowskiego (artysta chciał wystawę w Galerii Nad Wisłą i kontaktował się w tej sprawie z Marianem Stępakiem, a aktualnie przestrzenią do "wystawiania się" jest "moje"). Eksperyment, na pewno ciekawy dla mnie i artystów biorących w nim udział. Koniec końców – ta przestrzeń jest taka estetyczna, wszystko, co tam się "wsadziło" lub co wchodziło wypadało dobrze, w kontrze, w kontekście. Mogę kontynuować ten projekt niemalże wszędzie, może wrócę kiedyś do niego. Na zamknięcie mojego pasożytowania w GNW w "Moje" pojawi się Przemek Paszek z wystawą o nazwie "Twoje". Z Przemkiem współpracowałem w GNW przez 4 lata, mieszkaliśmy kilka chwil razem, więc może mieć coś do powiedzenia na temat "mojego".


A.L.: Twoje akcje, takie jak pomysł mieszkania w galerii i utrzymywania się z tego, co dostaniesz od instytucji oraz np. osób odwiedzających Cię czy żebranie przed galerią przywodzą na myśl podobne eksperymenty młodych polskich artystów np. Oli Kubiak. Na jednej z edycji Kont Performance w Lublinie siedziała zamknięta w pomieszczeniu, w którym można ją było obserwować, a do dyspozycji miała tylko to, co dostała od widzów. Iza Chamczyk natomiast, na wernisażu "Sztuki po godzinach" w Łodzi, klęczała przed galerią z napisem "Jestem artystką. Nie mogę utrzymać się ze swojej sztuki". Nie wspominam jednak tego po to, by czynić Ci zarzut, bo przecież sztuka zawsze karmiła się sztuka, a zwłaszcza pasożytnicza. Chciałabym raczej zwrócić uwagę na to, że mimo iż problem, jaki w niej podejmujesz był już sygnalizowany, nikt chyba podnosił go wśród młodych artystów w tak konsekwentny sposób jak Ty. Pasożytowanie obejmuje dwa aspekty funkcjonowania artysty. Pierwsze to "poziom bytowy" – gdzie mieszkać, za co, co jeść i drugi, czyli "co tworzyć", "po co?" i "za co?". Jak słusznie zauważyłeś, najlepiej sprzedaje się malarstwo i na tej dziedzinie postanowiłeś pasożytować. Mógłbyś opowiedzieć o malarstwie pasożytniczym?

A-P: Działania pasożytnicze to ciągły proces ścierania się pasożyta z otoczeniem, potencjalnymi żywicielami, a może i innymi pasożytami. W trakcie tego trzeba wybierać, w które akcje warto pójść, a w które nie. To nie tylko mój problem.

Jak słusznie rozdzieliłaś – mam dwa poziomy pasożytowania (może ktoś powie mi kiedyś o trzecim lub nawet i czwartym). Do pierwszego poziomu, poza tym, co wymieniłaś, aktualnie próbuję dołożyć aspekt rodziny i przyszłości, czyli prokreacja. Drugi poziom to próba podniesienia swojej wartości i przez to stwarzania sobie większych możliwości rozwoju pasożytnictwa. To jest już proces wielotorowy z mocną obserwacją zastanych mechanizmów sztuki. To można równie dobrze realizować teraz czy za 50 lat. Spodziewam się, że za 51 lat też.

Jeśli chodzi o te rutyny performerskie, które mają na celu zdjąć zasłonę dymną z percepcji istniejących związków nas łączących – rzeczywiście, nie czuję, że jestem w podobnym obszarze zainteresowań, chociaż wybiórczo można znaleźć podobieństwa. Bardziej skupiam się na całościowej recepcji drogi twórcy.

Malarstwo pasożytnicze to kopie najlepszych współczesnych obrazów w (raczej) pomniejszonym, ustandaryzowanym formacie: krótszy bok – 20 cm. Wachlarz wielkości w praktyce rozkłada się od 20 x 20 cm do 20 x 35cm. Maluje. Jeszcze nie pokazywałem ich na żadnej wystawie. W tym momencie mam około 30 obrazów. Oczywiście jest Lucek Freud, Gerard Richter, Jeff Koons, Luc Tuymans, John Currin, Sigmour Polke, Damianek Hirst, Marlena Dumas, Jonathan Meese, Yue Minjun, Vik Muniz, Piotr Doig, Walton Ford. Trochę tego jest i jeszcze więcej, i oni na tym nawet nie tyle, że żyją, a zarabiają! Może i ja też na tym coś skorzystam? Chociaż przeżyję.

Projekt poszedł w taką stronę, że obecnie nawet tych kopii nie chce mi się malować. Za tydzień biorę udział w festiwalu sztuki "interakcyjnej" w MCSW Elektrownia w Radomiu z dosyć krnąbrna nazwą "Global Communication 2011". Będę prowadził z bezrobotnymi płatne (dla mnie i dla nich też) zajęcia z malowania obrazów pasożytniczych. Nauczę uczestników kopiować świetne, współczesne obrazy, a efekty (czyli powstałe "pasożytnicze obrazy") będą moje;) Działanie ma trochę szerszy kontekst, ale na potrzeby motywu "malarstwa pasożytniczego" przedstawiłem tylko jeden jego wątek, by ukazać jak aktualnie kontynuuje temat.

W sumie to jeszcze w procesie jest cykl specjalnie zamówionych "Malarstw pasożytniczych" do dwóch domów. "Głowom" tychże domów byłem znany jako obiecujący malarz i bardzo chcieli mieć dobre obrazy w swoich włościach. Zaproponowałem im "Malarstwo pasożytnicze". Można było się spodziewać nieprzewidywalnych reakcji, ale przekonałem. Tym bardziej, że moja pozycja na rynku wzrasta, więc argumentowałem, że może aktualnie moje pomysły mogą wydawać się durne, ale za 5 lat będą świetne! Proces wyglądał tak, że odwiedzałem dany dom (oczywiście na obiad i aż do kolacji). Rozmowy, gusta, śmichy-chichy, zdjęcia przestrzeni. Po kilku dniach proponuje zestaw znanych obrazów do wyboru, sugeruję format i miejsce. Zero ryzykownego inwestowania – dostają "spasożytowany" oryginał. Zleceniodawca dostaje świetny obraz (wybrany przez niego) plus świetną idee pasożytnictwa. Zapłata podlega negocjacji (jedzenie, gifty, może i pieniądze oraz oczywiście zwrot kosztów wykonania, krosno, płótno, farby, pędzle). Ja wdrażam pasożytnictwo, mam kolejne obrazy. Podpisujemy umowę na przyszłość, że gdy oni sprzedadzą ten obraz to ja dostaje 60%.


A.L.: Udało znaleźć Ci się kolejnego żywiciela – Studio BWA we Wrocławiu. Od kiedy zaczynasz tam swoje pasożytowanie? Czy masz jakiś program pasożytniczy na pobyt tam? Możesz zdradzić jakieś szczegóły?

A-P: Już mogę zdradzić. W ramach pasożytowania w Studio BWA zamierzam stworzyć podwalinę pod wydawanie na świat potomstwa, małych pasożytów, które zostaną dużymi pasożytami, które będą żywić się tak jak ja, na kulturze. Trochę pobiegłem do przodu zbyt mocno, ale spokojnie, już wracam. Jestem w trakcie "Castingu na Samicę Artysty-Pasożyta". Na miesiąc mojego pobytu we Wrocławiu zamierzam zamieszkać z Panią, którą poznam przez właśnie ten casting. Wspólnie z tą Panią spróbuje stworzyć pasożytniczy związek, który będzie utrzymywał się kosztem instytucji kultury. W ciągu miesiąca na pewno nie uda nam się czegoś "konkretnego" spłodzić, ale myślę, że może być ciekawie. Zapraszam na stronę castingu: www.pasozyt.blogspot.com. Można tam znaleźć informację prasową, regulamin oraz moje zdjęcia.
Poza tym będzie chyba spokojnie. Na razie wolę nie zapeszać.


Powodzenia!