|
powrót
Źródło czy zatruta studnia?
Anna Leśniak
Obiekty Marty Pszonak lubią przestrzeń. Dlatego tak dobrze funkcjonują w białym, ascetycznym wnętrzu Galerii Bałuckiej. Autorka prezentuje trzy prace: „Gra”, „Model akademicki” oraz „Źródło”. Dla tego ostatniego została przeznaczona cała sala. W jej centralnym punkcie, na studzience stoi… małpa. Marta Pszonak "Źródło", Galeria Bałucka, Stary Rynek 2, do 15.06.2007.
Obiekty Marty Pszonak lubią przestrzeń. Dlatego tak dobrze funkcjonują w białym, ascetycznym wnętrzu Galerii Bałuckiej. Autorka prezentuje trzy prace: „Gra”, „Model akademicki” oraz „Źródło”. Dla tego ostatniego została przeznaczona cała sala. W jej centralnym punkcie, na studzience stoi… małpa. Trzyma dzban z którego wylewa się woda.
Mimo tego niezbyt urokliwego zwierzęcia w roli modelki od razu widać skojarzenia ze sztampowym dziełem J. D. Ingresa o tym samym tytule. Artystka, z natury przekorna okrutnie potraktowała mistrza. Ponad trzydzieści lat zajęło mu ukończenie obrazu, który miał odzwierciedlać ideał kobiecego piękna. W efekcie ze „Źródła” Ingresa spogląda na widza dziewczę o idealnych kształtach, które układają się w literę S zwaną linią piękna. Twarz modelki o rysach regularnych, lecz mało wyrazistych nie wyraża żadnego uczucia. Postać raczej wygląda jak marzenie senne profesora XIX wiecznej Akademii Sztuk Pięknych, a nie jak tzw. „kobieta z krwi i kości”. Zdecydowanie autorowi prototypu pracy Marty Pszonak bliższa była boska wzniosłość, a popęd seksualny ukrył tak, że wydobyć go można spod idealnej harmonii kształtów i poprawnej kompozycji dopiero przy pomocy psychoanalizy.
Według klasycznych kryteriów rzeźba Marty piękna nie jest, ale z pewnością nie brakuje jej wyrazistości. Bezczelne zwierze stanęło okrakiem i przedrzeźnia modelkę Ingresa. Pszonak akcentuje to, co Ingres starał się ukryć czyli zwierzęce instynkty oraz fakt, że człowiekowi raczej bliżej np. do szympansa niż boskiego Olimpu. Pokraczna małpa zamiast dziewczęcia ma także wydźwięk feministyczny. Kobiety na płótnach akademików to tylko piękne, nagie ciała do oglądania, a mimiki ich idealnych twarzy nie mąci żaden grymas niepokoju intelektualnego. Modelki spełniają więc rolę domowych maskotek lub małpek cyrkowych.
Ale małpa Marty Pszonak nie jest wdzięczna, zwierze od którego różni nas ok. 2 % genów bezczelnie naigrywa się z naszych boskich aspiracji i duchowego uwznioślenia.
„Gra” to stół bilardowy z porcelanowymi białymi kulkami. Kuszą, żeby nimi pograć, jednak bardzo łatwo je stłuc. Na kulach artystka umieściła rysunki anatomiczne, przedstawiające ludzkie wnętrzności, wykonane na podstawie studiów anatomicznych Giorgia Vasariego. Kule z wnętrznościami ludzkiego ciała mogą nasuwać skojarzenia z przypadkowym zestawem genów jakie zawiera ludzka istota. Dotychczasowe eksperymenty udowodniły, że człowiek jest w stanie ingerować w kod genetyczny, jednak efekty tego można porównać do pchnięcia kuli bilardowej, które nie zawsze kończy się pożądanym przez gracza efektem.
Trzecia z prac to „Model akademicki”. Jest to przeskalowany do ponadludzkiej wielkości drewniany model używany czasami przez początkujących adeptów rysunku do ćwiczenia proporcji ludzkich. Ta wielka kukła trzyma w dłoni swoją kopię w mniejszej skali. Paradoksalnie mała figurka była wzorem dla wykonania dużej postaci. Doskonale wiemy, że drewniana postać to imitacja sylwetki ludzkiej. Przypatrując się dłużej temu zdajemy sobie sprawę z absurdalności kopii w stosunku do oryginału. Model to kukła bez twarzy, marionetka w założeniu zdolna zginać ręce i nogi, którą można ułożyć tak jak sobie życzymy. Czy ten „manekin ma naśladować człowieka? „Model” – to przedmiot przygotowany do produkcji, wzór, przykład, obiekt posiadający wszystkie typowe, a więc modelowe cechy wytwarzanej rzeczy. Można także w interpretacji tego słowa zbliżyć się bardziej do dziedziny rzeźby i rozumienia modelu jako wzoru, z którego powstają kolejne odlewy.
Praca ze względu na swoją nazwę zdaje się być krytyką Akademii. W polskim szkolnictwie plastyczno-artystycznym mimo, że już czas gipsów dawno minął, studentów nadal katuje się studiami z modela. Daje się w tym przypadku zauważyć jednak pewien postęp: Model jest żywy, jednak nadal pozbawiony jakichkolwiek znaczeń, jest tylko pretekstem do ćwiczenia poprawnej kompozycji i właściwych proporcji. Studenci są więc raczej tresowani w sprawności rysunkowo-malarskiej niż motywowani do pytań o sens i istotę działań artystycznych.
Sztuka Marty Pszonak nie jest łatwa w interpretacji. Kusi efektowną formą, skalą, precyzją wykonania i niezwykłym zestawieniem poszczególnych elementów każdej pracy, co w efekcie daje, jak pisze Jarosław Lubiak „obiekt niesamowity”. Podobny do tych widzianych na co dzień, a jednak zaburzający nasze przyzwyczajenia i schematy, w ramach których pojmujemy rzeczywistość. Wiele osób przynajmniej próbowało grać w bilard, jednak grając porcelanowymi kulkami z rysunkami ludzkich wnętrzności można się poczuć co najmniej dziwnie. Model - manekin przywołuje na wpół ożywione postacie z obrazów Giorgio de Chirico. I jeszcze ta nieznośna małpa, która patrzy na widza zbyt mądrym wzrokiem w stosunku do miejsca, jakie ludzie wyznaczyli jej w relacji do siebie samych. Galeria Bałucka, położona w cieniu arkad, opuszczonego, starego rynku ma swój specyficzny klimat. Warto się wybrać w to miejsce na spotkanie „obiektów niesamowitych” Marty Pszonak.
Wystawie towarzyszy katalog z pracami artystki i tekstem Jarosława Lubiaka
|