|
powrót
Kurator bez granic?
Ada Braun
Historia XX wieku zna przypadki „bezczeszczenia” dzieł sztuki, polegające na ingerencji w dzieła istniejące, nierzadko uznane za ikony swoich czasów. Wystarczy wspomnieć gesty artystów: Picabii, de Kooninga, Łodzi Kaliskiej czy... Daniela Olbrychskiego. Zastanawia mnie jednak, kiedy zacznie się mówić o gestach kuratorów, którzy coraz częściej nie tylko aranżują wystawy, zestawiając dzieła w przemyślany sposób, mający na celu wyodrębnić jakiś problem, rzucić światło na to, co przemilczane, zapomniane, ale również ingerują w dzieło. Właśnie granic tych interwencji jestem ciekawa.
Działanie kuratora nie ogranicza się tylko do doboru prac i rozplanowania układu dzieł w salach, do wyboru problemu i sprowokowania, by spojrzeć na wybrane zagadnienie szerzej, głębiej lub w ogóle je dostrzec. Coraz częściej kuratorzy dopasowują prace do swojej wizji z frapującą swobodą, myślę, że swobodą szkodliwą dla odbiorców. Ostatnio byłam na wystawie, której kurator z dwóch dyptyków zrobił tryptyk i samodzielną pracę. Rozbił także cykl prac, łącząc jedną z cyklu z samodzielnym dziełem. Zadziwia mnie postawa artystów, którzy na to patrzą i milczą. Pozostaje mieć nadzieję, że się na to zgadzają, a szkoda. Bardziej prawdopodobne jest jednak to, że artyści są bezsilni wobec potęgi instytucji kultury, od których w dużym stopniu są uzależnieni.
Jeszcze większe komplikacje pojawiają się w odniesieniu do dzieł artystów nieżyjących. Niektórzy z nich mogą liczyć na czujne oko swoich małżonków i ich interwencje, ale są i tacy, nad którymi nikt nie czuwa.
Pytania te narodziły się po wizycie w Muzeum Sztuki i interwencjach w Salę Neoplastyczną, zaprojektowaną przez Strzemińskiego, zamalowaną w dwa lata po powstaniu, zrekonstruowaną w 1960. Strzemiński zaprojektował w niej nie tylko podziały ścian i ich kolory, ale również wybrał prace, które miały się w niej znaleźć. Stworzył dzieło organiczne, którego wszystkie elementy są przemyślane i nierozerwalne. Nie należy mieć złudzeń co do tego, że przez wiele lat w takiej szczególnej Sali – dziele nie będzie żadnych zmian, jednak dotychczas zawsze udawało się zachować jej charakter. Dziś znajdujemy tam prace, które dotyczą innych problemów, ale nie chcę tu dokonywać analizy na ile zasadny jest ich wybór. Ważniejsze jest dla mnie pytanie czy taka radykalna zmiana, która nastąpiła w Sali jest uzasadniona. Do czego jest upoważniony kurator? Czy burząc ideę, nie niszczy się dzieła, a jednocześnie czy nie oszukuje się publiczności? Czy gubiąc pamięć dzieła nie przekłamuje się historii sztuki? Czym wreszcie taki gest kuratorski różni się od gestu zdjęcia kamienia z figury papieża? Jaki zasięg ma immunitet kuratora? I czy droga taka nie prowadzi do nowej gałęzi historii sztuki, jaką może być historia pomysłów kuratorskich?
Kurator, to ktoś, kto dokonuje wyboru spośród tego co jest, czasem prowokuje do tego, żeby coś powstało. Może, a nawet powinien, reinterpretować myśl o sztuce, rzucać na sztukę nowe światło, ale jestem pewna, że nie może burzyć dzieła w imię własnej idei. Granice możliwości kuratora nie są wyraźnie określone, co więcej ich cienka linia coraz częściej zostaje zatarta. Artystom pozostaje walczyć o prezentację ich prac w sposób, który nie zakłóca przekazu, a odbiorcom czujność i ograniczone zaufanie.
|