nasza galeria
artysci
sztuka w Lodzi
architektura
linki
kontakt


pagerank


PARTNERZY

archiwum

Wyszukaj z Google

 

powrót

Sputnik Photos. International Association of Photojournalists

Galeria Nowa

wernisaż 13 maja o godz. 19.00, Galeria Nowa, Łódzki Dom Kultury, ul. Traugutta 18

Sputnik Photos to międzynarodowe stowarzyszenie skupiające fotoreporterów z Europy Środkowo Wschodniej. Stowarzyszenie powstało po warsztatach dla obiecujących fotografów z naszej części Europy, prowadzonym przez fundacje Altemus z Brukseli (www.altemus.org) i znaną międzynarodową agencję VII Photos (www.sevenphotos.com) we Francji jesienią 2004 roku.

Uczestnicy warsztatów postanowili twórczo wykorzystać kontakty i umiejętności z warsztatów, a “Sputnik” i realizowane w jego ramach projekty mają pokazywać ważne problemy krajów Europy Centralnej, wschodniej części rozszerzonej Unii Europejskiej.

“At the border” jest pierwszym projektem Sputnika, realizowanym ze wsparciem Europejskiej Fundacji Kultury. Jest esej fotograficzny o nielegalnym rynku pracy w nowych krajach Unii Europejskiej. Kilka lat temu w Europa Zachodnia była pełna obaw przed „polskim hydraulikiem” – tanią siłą roboczą, która może zalać zachodni rynek pracy. Zadaliśmy sobie pytanie, czy taki problem jest obecny także w naszych krajach?

Ośmiu fotografów Sputnika pokazuje na przykładzie indywidualnych losów problemy i życie nielegalnych pracowników, w Polsce, Czechach, Słowacji, Słowenii, którzy zmuszeni sytuacją ekonomiczną swojego rodzimego kraju, przyjechali pracować i żyć w krajach „Nowej Europy”. Pokazanie zjawiska nielegalnej emigracji za pracą pozwoli zrozumieć i przybliżyć ludzi którzy z powodów ekonomicznych znaleźli się w obcej kulturze, pracujących na granicy prawa, często nie znajdując akceptacji społecznej. Problem ten powinien być szczególnie bliski obywatelom nowych krajów członkowskich biorąc pod uwagę fakt, że do niedawna sami byli nielegalnymi pracownikami w Europie Zachodniej.

Rezultatem naszych działań jest wystawa podróżująca po krajach uczestników projektu oraz multimedialna prezentacja.

Wszyscy uczestnicy projektu są zawodowymi fotografami, a ich prace ukazywały się w wielu znanych wydawnictwach, m.in. w Time, The Times, The New York Times, The Sunday Times, Courier International, Der Spiegel, National Geographic Poland, Newsweek Poland. Reprezentowani są przez takie agencje jak: World Picture News, Photographer.ru, Spectrum, Young Photographers United, Anzerberger Agency. Rafal Milach jest zdobywcą Word Press Photo w 2008.

Podziękowania dla QPrint, gdzie została wydrukowana wystawa (www.qprint.pl)

www.sputnikphotos.com


Fotografowie:

Agnieszka Rayss (Polska) www.rayss.pl, publikacje Przekrój, Polityka, Rzeczpospolita
Justyna Mielnikiewicz (Gruzja) wolny strzelec, agencje World Picture News, Eurasianet,
publikacje w Times, Przekrój, Gazeta Wyborcza www.justmiel.com
Jan Brykczynski (Polska) publikuje w National Geographic Polska www.janbrykczynski.com
Rafal Milach (Polska) Przekrój, Newsweek Poland, Polityka, PHOTO, Duży Format www.rafalmilach.com, nagroda World Press Photo w 2008 roku
Andrej Balco (Słowacja) fotograf Young Photographers United
Manca Juvan ( Słowenia) publikacje w The New York Times, The Sunday Times, European Voice www.mancajuvan.com
Filip Singer (Czechy) Agencja Spectrum www.filipsinger.cz

Jan Brykczyński
MASZA W POLSCE
Nie mogąc utrzymać rodziny z pieniędzy, które zarabiała na Białorusi, Masza opuściła rodzinny Bobrujsk i pięć lat temu wyjechała do Polski. Bez pozwolenia na pracę i wkrótce również bez ważnej wizy, Masza zaczęła handlować na największym otwartym targowisku w Europie Centralno-Wschodniej, zwanym Jarmarkiem Europa. Jedno z niewielu miejsc, gdzie ludzie tacy jak ona mogą w dalszym ciągu zarobić na życie. Szybko poznała arkana przygotowywania alkoholi domowym sposobem poprzez mieszanie spirytusu z wodą. W zależności od tego jaki alkohol ma z tego powstać, Masza dodaje odpowiednie smaki i barwniki, poczym wlewa alkohol do oryginalnych butelek.
Aby sprzedać swój towar, Masza wstaje codziennie o piątej rano i spędza wiele godzin na targu. Butelki przygotowuje wieczorem lub w nocy. Interes jest dość ryzykowny, ale opłacalny. Z zarobionych pieniędzy, Masza jest w stanie utrzymać siebie w Warszawie, pomóc swemu byłemu mężowi, Andrejowi, i utrzymać ich wspólną córkę w Bobrujsku na Białorusi. Marzy o tym, aby kiedyś móc kupić dom na Białorusi.

Filip Singer
ANDREJ NA BBIAŁORUSI
Mąż Maszy, Andrej, mieszka w Bobrujsku, małym prowincjonalnym miasteczku na Białorusi. Jego żona Masza mieszka i pracuje nielegalnie w Polsce od siedemnastego roku życia. Jej długa nieobecność doprowadziła do rozpadu rodziny i rozwodu. Ich córką Saszą zajmują się dziadkowie.
Po pobycie w Polsce, Andrej zamieszkał z matką i znalazł prace w restauracji w dziale zaopatrzenia. Zarabia około 70 dolarów miesięcznie, co ledwie starcza mu na własne utrzymanie. Masza utrzymuje Saszę przysyłając pieniądze z Polski.
Życie Andreja toczy się wśród bloków na osiedlu mieszkaniowym. Po pobycie w jednym z krajów Unii Europejskiej, jest mu trudno mu się przyzwyczaić do życia na białoruskiej prowincji, w szarej rzeczywistości ostatniego w Europie totalitarnego reżymu.
Andrej jest bardzo przywiązany do swego starszego brata Kolii, który prowadzi klub dla młodych nacjonalistów o militarystycznych zainteresowaniach. Kolia i Andrej interesują się historią drugiej wojny światowej.

Agnieszka Rayss
TAMRIKO W POLSCE
Tamriko i Sofia, znajome z Gruzji, mieszkają w Warszawie od 8 lat. Ich paszporty i wizy dawno straciły ważność. Prowadziły małe stoisko na nielegalnym bazarku na przedmieściach Warszawy, potem przeniosły się na Jarmark Europa na Stadionie Dziesięciolecia, gdzie Polacy razem z cudzoziemcami handlują legalnym i nielegalnym towarem.
Dwaj synowie Tamriko urodzili się w Polsce. Jej matka przyjechała z Gruzji specjalnie po to, żeby zająć się dziećmi, ale w 2005 roku ona i chłopcy zostali złapani przez policję i deportowani do Gruzji. Tamriko zdecydowała, że zostanie w Polsce i za zarobione tutaj pieniądze będzie wspierać rodzinę. Nie widziała synów od ponad półtora roku. Wie, że w Gruzji nie znajdzie pracy dostatecznie dobrze płatnej, aby wynająć mieszkanie oraz utrzymać siebie i dzieci.
Tamriko i cała jej rodzina wypełniła wniosek o amerykańską wizę. Tamriko chciałaby wrócić do swoich dzieci i pojechać gdzieś, gdzie mogłaby prowadzić normalne życie i wykształcić synów.

Justyna Mielnikiewicz
RAMAZ W GRUZJI
Tamriko wyjechała z Gruzji wraz z mężem osiem lat temu. Osiedlili się w Polsce, gdzie przyszło na świat ich dwóch synów – Gia i Nika. Po jakimś czasie Tamriko rozstała się z mężem i straciła z nim kontakt. W zeszłym roku dowiedziała się, że umarł w Szwajcarii.
Kiedy została sama, do Warszawy przyjechała jej matka, Ketino. Podczas, gdy Tamriko pracowała, matka zajmowała się dziećmi. Niestety, rok temu ktoś powiadomił władze o jej nielegalnym pobycie i Ketino wróciła do Gruzji zabierając chłopców ze sobą. Zamieszkali w Tbilisi, w wynajętym podupadłym mieszkanku, razem z siostrą Tamriko, Nestan, jej przyjacielem, Ramazem, oraz z ich synami, Levanem i Shotą. Kilka lat wcześniej, rodzina była zmuszona sprzedać dom, aby spłacić długi.
Ramaz, z zawodu inżynier budowy samolotów, przez dłuższy czas jedyny żywiciel rodziny, stracił stałą prace gdy na początku lat 90-tych fabryka w której pracował została zamknięta. W następnych latach udawało mu się zdobyć czasami zatrudnienie jako robotnik fizyczny na terenie lokalnego składu materiałów budowlanych. Każdego rana czekał na miejscu, wraz z innymi takimi jak on bezrobotnymi mężczyznami, oferując swe usługi. Kilka miesięcy temu, dostał wizę do Polski, o którą od dłuższego czasu się starał, i wyjechał z Gruzji z jedną torbą w ręku i 50 Euro w kieszeni.
W międzyczasie Tamriko przysyła pieniądze z Polski. Jej pomoc nie wystarcza jednak na utrzymanie całej rodziny. Choć ciągle myśli o tym, by wrócić do Gruzji i być razem z dziećmi, nie widzi większych szans na znalezienie tam takiej pracy, która pozwoliłaby jej zarobić na utrzymanie własne i synów.

Rafał Milach
LINH W POLSCE
Wietnamczycy to jedna z największych mniejszości narodowych w Polsce. Spośród 30 tys. Wietnamczyków przebywających obecnie w Polsce, prawie 80% jest tu nielegalnie, a większość mieszka w Warszawie. Zarabiają handlując odzieżą, pracując w restauracjach i barach. Bariera językowa, surowe ustawy emigracyjne oraz nieustanny strach przed kontrolą policji sprawiają, że Wietnamczycy tworzą zamkniętą grupę odizolowaną od społeczeństwa polskiego.
Dwudziesto-ośmioletni Linh przyjechał do Polski z Północnego Wietnamu kilka lat temu. Jak większość Wietnamczyków, pracuje na Jarmarku Europa, największym otwartym targowisku w środkowo-wschodniej Europie. Żeby przeżyć, Linh przez wiele miesięcy musiał pracować na dwie zmiany nocną i dzienną. Handlując po 14 godzin dziennie musiał pokryć wysokie koszty wynajmu stoiska ( ok. 4000 PLN miesięcznie) na stadionie. To co udaje mu się zaoszczędzić regularnie wysyła rodzinie w Wietnamie.
Chociaż życie osobiste Lihna jest całkowicie podporządkowane pracy, znalazł czas by się ożenić i założyć rodzinę. Trzy lata temu wystąpił tez o prawo do stałego pobytu w Polsce, ale w dalszym ciągu czeka na rozpatrzenie swojej sprawy przez biuro emigracyjne. O powrocie do Wietnamu nie myśli.

Andrej Balco
UKRAIŃSCY ROBOTNICY NA SŁOWACJI
Ten fotoreportaż przedstawia losy grupy imigrantów z Ukrainy, którzy przybyli do Słowacji w poszukiwaniu pracy. Prawie wszyscy pracują nielegalnie, jako że przekroczyli granicę posiadając tylko wizy turystyczne. Wielu z nich pozostało w kraju po wygaśnięciu ważności wiz i w związku z tym ich pobyt stał się również nielegalny. Pracują ciężko sześć dni w tygodniu po dwanaście godzin dziennie. Jedynym dniem wolnym od pracy jest niedziela. Wszystkie zdjęcia były robione tylko w ten wolny dzień. Każdy z biorących udział w projekcie dostał kwestionariusz z ośmioma pytaniami, na które odpowiadał pisemnie. Ich ręcznie wpisane odpowiedzi są integralną częścią ich portretów. Aby utrzymać anonimowość i uwypuklić istotę problemu, twarze siedmiu bohaterów reportażu zostały zamazane. Pozostali trzej są w Słowacji legalnie, a więc ich zdjęcia pozostawiono bez zmian.

Manca Juan
SERGE W SŁOWENII
Dwudziestoletni Serge Abanda jest Kameruńczykiem. Trafił do Słowenii przypadkowo, po ponad miesięcznej podroży. Z tysiąca euro, które uzbierał przed wyjazdem na drogę, niewiele mu pozostało. Jak mówi, zawsze chciał wyjechać z kraju i zacząć od nowa w Europie.
Serge nigdy nie spodziewał się zakończyć podróży w Słowenii, która do tej pory była wyłącznie krajem tranzytowym dla wielu imigrantów. Jednakże, od czasu wejścia Słowenii do Unii Europejskiej, to małe konserwatywne państwo stało się atrakcyjnym miejscem stałego pobytu dla niewielkiej grupy obcokrajowców. Między innymi dla Serge’a, któremu oficjalnie przyznano status uchodźcy. Jego marzeniem jest zostać zawodowym piłkarzem. „Piłka nożna to wszystko co posiadam”, mówi.
Serge przyznaje, że droga do „ziemi obiecanej” nie była łatwa, ale pozostanie w Kamerunie byłoby jeszcze trudniejsze. Serge miał poważne powody do tego, aby uciec z kraju. Jego stryj, który opiekował się nim po śmierci ojca, zmuszał go do przejścia na islam pod groźbą śmierci. Serge natomiast jest żarliwym chrześcijaninem. Nawet uczucie osamotnienia w nowej kulturze i alienacja społeczna, jak również brak normalnej pracy, są dla niego nieporównywalnie lepszą alternatywą niż pozostanie w rodzimym kraju.

Domen Pal
OBÓZ UCHODŹCÓW W SŁOWENII
Ten esej fotograficzny usiłuje uchwycić fragmenty z życia kilku imigrantów z krajów byłej Jugosławii starających się o azyl w Słowenii. Przed wejściem do Unii Europejskiej, Słowenia była głównie strefą tranzytową dla tych, którzy chcieli przedostać się na Zachód. Niektórzy z opisanych tu osób zostali zatrzymani starając przedostać się dalej, inni postanowili osiąść w tym kraju na stałe.


© Sputnik Photos 2007