powrót
Norbert Trzeciak BOHATER NA JAKIEGO MNIE STAĆ
Rozmowa z Norbertem Trzeciakiem o jego najnowszym projekcie, prezentowanym w Galerii Bałuckiej, Stary Rynek 2, Łódź. Projekt obejmuje fotografie wielkoformatowe oraz film "Kucie kos", nawiązujący tytułem do rysunku Artura Grottgera. Wystawę można oglądać od 10.01. do 03.02.2013
Tytuł twojej wystawy brzmi “Bohater na jakiego mnie stać”. Już w samym tytule brzmi pewien dysonans. A w dodatku wchodząc na wystawę widzimy fototapetę z wizerunkiem faceta zamierzającego się na coś lub kogoś z nożem. A jesteś to Ty sam…
Tytuł stał się i pracą - zajmuje centralne miejsce w pierwszej sali galerii - i mottem i punktem wyjścia. Wizerunek faceta z nożem oraz następna praca, która mu towarzyszy czyli “Ustawka” to był początek tego cyklu. A więc od jakiegoś czasu ten bohater krążył gdzieś po mojej głowie. Potem projekt obrastał w kolejne prace, film.
Na fotomontażach widzimy postaci - tylko męskie :), z nożem, ale też z mopami, wiadrami, narzędzia walki są rozmaite, wręcz absurdalne.
Bezpośrednią inspiracją do tych prac były doniesienia w mediach o ustawce kibiców. Wymieniano różne rodzaje “broni”, których kibice używali podczas bijatyki, m.in. był to widelec… Z jednej strony zaszokowało mnie to, z drugiej rozbawiło. Ale myślałem też o beznadziejności tej sytuacji, bo jednak zginął tam wtedy człowiek. Prawdopodobnie nie został zabity widelcem, ale może np. dużym młotkiem. A więc młotek kontra widelec, cóż, wyobraźnia zaczęła mi pracować…
Na cyklu zdjęć, a właściwie fototapet, które możemy oglądać w pierwszej sali widać człowieka współczesnego, chociaż teatralne pozy oraz kompozycje prac przypominają tradycję XIX-wiecznego malarstwa. Czy to był celowy zabieg z twojej strony?
Właściwie pierwszą inspiracją do tego cyklu były dla mnie obrazy bitew z późnego gotyku czy wczesnego renesansu. Widać na nich ściśniętych, stłoczonych rycerzy z kopiami, w dość dziwnej perspektywie. Te obrazy nasunęły mi się na myśl, kiedy komponowałem postaci w swoich pracach.
Zapytałam o XIX wiek, dlatego, że w tamtych obrazach akademickich, historycznych ważna była kompozycja, każdy element podobnie jak na twoich fotomontażach starannie “układano”.
Bezpośredniego odniesienia do sztuki XIX wieku tu nie ma. Może jedynie takie, że bracia Gierymscy wychodzili w plener i fotografowali siebie w układach, które przenosili potem na obrazy. Ja też używam swojego wizerunku w tych pracach. Chociaż nie tylko, pozowały mi również inne osoby. Natomiast jeśli chodzi o odwołanie do XIX wieku, to jest podświetlana kosa zamontowana na ścianie i film “Kucie kos” nawiązujący do rysunku Artura Grottgera. Ten film powstał jako odniesienie do naszego polskiego “bohatera” oraz walki i historycznej martyrologii.
Patrząc na fotografie inspirowane ustawką kibiców i na film, gdzie na męskiej imprezie ostro leje się żołądkowa gorzka, budzą się skojarzenia z narodową tradycją. Ale nie tyle z martyrologią, ile z ułańską fantazją, “wolnością szlachecką”, której przejawy i efekty mieliśmy okazję poznać na lekcjach historii czy literatury i których konsekwencje w jakiś sposób ponosimy do dziś... Jak się okazuje, opisy jak paru szlachciców upiło się i pobiło z jakiegoś absurdalnego powodu oraz doniesienia w mediach o ustawkach kibiców mają ze sobą sporo wspólnego. Czy mógłbyś więcej opowiedzieć o filmie, który widzimy w drugiej sali wystawy. To rejestracja z ostrej imprezy, najpierw dyskusji potem (ręko)czynów?
To nie była spontaniczna impreza. Wszystko było zaplanowane. Koledzy wiedzieli, że robię “przyjęcie” po to, żeby zrobić z niego film.
A więc ustawka? :)
Tak, to była ustawka :). Zakupiłem prowiant, alkohol. Film nie jest przypadkowy. Przypadkowe mogą być niektóre ujęcia.
Ale to jak impreza się rozkręci też było zaplanowane?
Mimo spożycia alkoholu cały czas kontrolowałem sytuację. Momenty walki między nami są pozorowane. Chciałem, żeby cała ta sytuacja była współczesnym odniesieniem do obrazu Grottgera. Dziś nie kujemy kos w sposób dosłowny, ale robimy burzę mózgów, mamy w sobie wolę walki.
“Kucie kos” Grottgera odnosiło się do Powstania Styczniowego. A teraz akurat mamy styczeń…, więc jesteśmy na czasie. Ale rzeczywiście czuje się w tym filmie, że to są działania, które są w pewien sposób pozowane, przerysowane. Przedrzeźniają, odbijają w krzywym zwierciadle rzeczywistość, w której funkcjonujemy, czyli styk bohatera romantycznego i idola, a może kibola...
Nic nie funkcjonuje bez kontekstu. Znam trochę historię malarstwa, więc z tego czerpię. Wszystko ma jakiś pierwowzór.
Zastanawia mnie jeszcze jedna praca. Z fotografiami inspirowanymi ustawką zestawiłeś wizerunek polskiego robotnika. To też jest pewien etos narodowy - symbol walki o wolność.
Bo to są skrajności - pozytywna i negatywna. Można bić się z kibicami innej drużyny, albo podczas protestów, jak kiedyś przeciw ZOMO, można walczyć o Ojczyznę… Ale u podstaw wszystkich rozwiązań siłowych leży instynkt walki, to są pierwotne reakcje.
A więc to tylko kwestia pretekstu, ideologii?
Ideologii i miejsca.
Ale myślę, że też czasu. Niedawno gdzieś przeczytałam, że fakt iż obserwujemy coraz większe zainteresowanie wśród młodych ludzi ruchami nazistowskimi i faszystowskimi wiąże się z tym, że dawno już nie było wojny. Młode pokolenie nie odczuło nawet jej cienia, a rosną nowe generacje mężczyzn, w których buzuje energia walki i nie wiedzą co z nią zrobić. I znajdują sobie (męskich) bohaterów o “ideałach” skrajnie odbiegających od współczesnych zasad etycznych. A twój projekt jest dla mnie właśnie taką opowieścią o męskim świecie… trochę strasznym, ale też trochę śmiesznym. Czy to rodzaj demitologizacji męskości?
Aż tak do tego bym nie podchodził. Tu mamy bardziej do czynienia ze sposobem działania jednostki w społeczeństwie. Co do męskości, to obecnie bardzo nieścisłe pojęcie. A może raczej granica znaczenia tego słowa przesuwa się w te rejony, o których kiedyś byśmy powiedzieli że nie są męską domeną. Być mężczyzną oznacza podejmować stanowcze i odważne decyzje, dlatego np. współczesny facet zajmujący się samotnie wychowaniem dzieci lub przejmujący obowiązki, które zwyczajowo były zarezerwowane dla kobiet, nie przestaje być męski. Można na ten temat - czyli mitu mężczyzny zrobić osobny projekt, ale to może przy następnej okazji...
Zatem czekamy na kolejne pomysły. Dziękuję za rozmowę.
Z Norbertem Trzeciakiem rozmawiała Anka Leśniak
|