|
powrót
CO WIDAĆ W CELOWNIKU?
Anka Leśniak
W Klubie Fokus Łódź Biennale można oglądać wystawę Norberta Trzeciaka pt. „Polowanie”. Wystawa jest pierwszą z cyklu planowanych ekspozycji „Sztuka jako surowiec wtórny?”. Karolina Jabłońska w tekście towarzyszącym wystawie przywołała temat polowania w kontekście historii sztuki. Motyw ten był szczególnie popularny w nowożytnym malarstwie europejskim oraz w XIX malarstwie polskim, kiedy to często był pretekstem do ukazywania piękna ojczystej przyrody.
Trzeciak nie posługuje się jednak strategią cytatu. Stworzył wystawę instalację, poprzez którą zaproponował nową formę dla znanego już w historii sztuki motywu. Podejmowanie tego tematu w sztuce współczesnej wydaje się jednak absurdalne. Po pierwsze sam zwyczaj polowania jest niepopularny, raczej mówi się o ekologii i ochronie gatunków. Futro uszyte z naturalnej sierści jeszcze niedawno świadczące o zamożności jego właściciela dziś częściej jest powodem do wstydu i synonimem prostactwa. Czy więc Trzeciak zajął się tematem polowania z powodów ekologicznych?
Jego pracy bliżej raczej do genderowej interpretacji. Polowanie to rozrywka typowo męska i chyba niewiele kobiet czerpie przyjemność z postrzelania sobie do żywego stworzenia ot tak dla zabicia czasu. Nie przypominam sobie artystek,które podejmowały w swojej sztuce wątek polowań. W czasach prehistorycznych ludzie polowali, żeby przetrwać, z biegiem lat coraz więcej było w tym rytuału i perwersji niż faktycznej potrzeby. Po co lub na co więc dziś polować?
Wystawa Trzeciaka nie daje na to pytanie jednoznacznej odpowiedzi. Widz z ruchliwej, czasami wręcz zgiełkliwej Piotrkowskiej wchodzi do pustego pomieszczenia. Vis-a-vis siebie umieszczone zostały video i wielkoformatowa fotografia. Video przedstawia las. Film nakręcony został kamerą z ręki. Ruch kamery ściśle związany jest z ruchem kamerzysty. W takim myśleniu można dopatrzyć się pewnych analogii z zapisami mechaniczno-biologicznymi Józefa Robakowskiego. Czujemy się tak, jakbyśmy to my sami brnęli przez las, szukali czegoś. Czasami obraz się uspokaja, widać, że „tropiciel” na chwilę się zatrzymał, następnie kamera przejeżdża po krajobrazie, potem nagle obraz ulega gwałtownemu poruszeniu. Skala w jakiej jest wyświetlany może powodować u oglądającego lekkie zachwianie poczucia równowagi.
Naprzeciw ruchomego obrazu wisi fototapeta. Ponad trzymetrowy kolorowy wydruk. Fotografia ukazuje młodego mężczyznę przyczajonego ze strzelbą na tle lasu. Jego wizerunek odbija się w strumyku, przed którym przystanął. Mężczyzna koncentruje na czymś wzrok, nie widzimy jednak celu, który sobie upatrzył. Miejsce dla widza wyznaczone zostało pomiędzy fotografią, a niemym video. Właśnie przez ten brak głosu odczuwamy sztuczność zaistniałej sytuacji. Nie chodzi więc o to, żebyśmy przenieśli się na łono przyrody i poczuli zew krwi czy strach ofiary. Więc o co chodzi?
W drugim pomieszczeniu, w boksach Trzeciak umieścił pracę dźwiękową odsłuchiwaną na słuchawkach. Artysta rozdzielił dźwięki towarzyszące polowaniu na trzy osobne ścieżki. Na jednej słyszymy powtarzający się odgłos wystrzału, na drugiej bicie serca, na trzeciej odgłosy lasu – śpiew ptaków.
Pośrodku pomieszczenia stoi rzeźbione, „antyczne” krzesło. Nasuwa skojarzenia z wyposażeniem pałacyków myśliwskich, budowanych przez królów czy arystokrację. Pod krzesłem leży futro. Trzeciak jednak znowu wymyka się dosłowności. Nie jest to skóra upolowanego zwierza ale futrzany płaszcz. Trofeum myśliwego zostało więc puszczone w cywilizacyjny obieg – sprzedane, poddane obróbce, znowu sprzedane. Poza tym nieszczęsne zwierzęta, z których skór uszyto futro pewnie pochodziły z jakiejś hodowli, nie były dziką zwierzyną. A może to futro wcale nie jest prawdziwe? Na futrze rozsypane zostały puzzle. Motyw do ułożenia to górski landszafcik. Tu cel swojego polowania znaleźni najmłodsi i nawet ułożyli kawałek obrazka. Dorośli może znajdą go dalej, na zapleczu, gdzie w ramach poczęstunku serwowane jest piwo Amber.
Ale wróćmy do sztuki, bo za fotelem jest coś jeszcze – obraz. Płótno zostało pokryte płaskimi plamami w różnych odcieniach zieleni. Z tej abstrakcyjnej powierzchni wyłaniają się dwie dłonie i strzelba. Lufa skierowana jest w stronę boksów z lustrami, w których umieszczone są nagrania dźwięków. Czyżby artysta znowu puszczał oko do publiczności?
Wystawa Trzeciaka bardziej bazuje na intelekcie odbiorcy niż na jego emocjach. Interesuje go relacja między konstrukcją komunikatu a jego działaniem. Czy „plastikowa” różowa ramka z napisem „Na polowaniu” okalająca fotografię z mężczyzną ze strzelbą jest tylko ornamentem, który artysta źle dobrał do charakteru fotografii i który przeszkadza w jej odbiorze? Ta ramka nasuwa skojarzenia z elementami graficznymi stosowanymi np. w czołówkach programów telewizyjnych czy w grach komputerowych. Dzięki niej uświadamiamy sobie, że to polowanie jest wirtualne, jest pewną konwencją, fikcją, podobnie jak sztuka. Jeżeli ktoś wybierając się na tą wystawę pomyślał, że doświadczy namiastki przeżyć prawdziwego tropiciela, to pewnie się rozczarował. Trzeciak raczej ujawnia jak takie namiastki są budowane. To co składa się na nastrój, atmosferę pewnej sytuacji artysta rozkłada na czynniki pierwsze: dźwięk, obraz, ruch, skalę obiektu, który np. może być oryginałem lub falsyfikatem, a nawet substytutem czegoś czy też jedynie aluzją. Zamiast ukrywać przed odbiorcą triki, na których budowana jest iluzja, demaskuje je. Jego zabieg powoduje jednak rozsypanie znaczeń i tropów, które odbiorca musi ułożyć sobie na nowo lub zrezygnować tropienia sensu tego działania.
Polowanie, Klub Fokus Łódź Biennale, ul. Piotrkowska 118, wystawa czynna do 29.05.2010 w godz. 18.00-20.00. Kontakt do Biura Fokus Łódź Biennale 42 636 36 02.
czytaj więcej
Drugi projekt w ramach cyklu "Sztuka jako surowiec wtórny" - Agata Bielska "Pusty dom"
czytaj więcej |