nasza galeria
artysci
sztuka w Lodzi
architektura
linki
kontakt


pagerank


PARTNERZY

archiwum

Wyszukaj z Google

 

powrót

Gdzie się podziała zażyłość z naturą?

Neli Simowa

Ośrodek Propagandy Sztuki, wystawa czynna do 06.08.2006

W otoczonym zielenią budynku galerii podjęto próbę zestawienia i skonfrontowania tworów natury z wytworami siedmiu polskich artystów, zaproszonych do udziału w projekcie przez szefową MGS, Elżbietę Fuchs. Wystawa miała "nakierować uwagę na doskonałość form świata natury, a tym samym podać bodziec do głębszego i czulszego namysłu nad otaczającym nas światem". Wykorzystując materiały naturalne, głównie roślinne, artyści mieli stworzyć dzieła sztuki przeznaczone specjalnie do wnętrz tej galerii, tak by możliwe stało się współistnienie i wzajemne przenikanie świata natury i świata kreowanego przez człowieka.
Przed wernisażem powstały realizacje przestrzenne z trawy, słomy, nasion, owoców czy roślin doniczkowych, ale niektórzy artyści ograniczyli się jedynie do przywiezienia gotowych fotografii. Ekspozycję otwiera, nawiązująca do architektury budynku, praca Piotra C. Kowalskiego i jego żony Joanny Janiak. Składa się ona z okrągłej płyty zawieszonej na suficie i wypełnionej plamami z rozgniecionych jagód, pod którą, na podłodze ustawiono doniczki z zielonymi jeszcze owocami oraz zamontowano sprzęt filmujący proces ich dojrzewania. Finałem miałoby być zjedzenie borówek przez zwiedzających, stąd tytuł "Smaczny obraz z żywą naturą". Z daleka widoczna instalacja Edwarda Łazikowskiego "Mierzwostany (3)" zajmuje całą ścianę naprzeciw wejścia i sporą przestrzeń parteru, roztaczając zapach siana, z którego jest zbudowana. Artysta stworzył jakby własny pejzaż naturalny, pełen elementów przypominających drzewa, krzaki, albo nawet fantastyczne zwierzęta. Przechadzając się między nimi sami stajemy się częścią kompozycji, bo według słów autora "... jednym z najpiękniejszych widoków jest widok wędrującego człowieka na tle rozległego krajobrazu. Tu wydaje się on wolnym, nawet gdy błądzi..."
Również naturalnym budulcem posłużyła się Anna Goebel. Przytwierdziła ona bezpośrednio do ściany kompozycję z zasuszonych skórek pomarańczy. Jak sama twierdzi, zwróciła uwagę "na coś, co odrzucamy - skórka pomarańczy ukrywająca soczysty owoc staje się zbędna, a to właśnie ona stała się początkiem" jej eksperymentów.
Największy szacunek wzbudza praca Mirosława Maszlanki, który przez kilka dni budował swe dzieło na piętrze galerii. Powstała delikatna, ażurowa konstrukcja ze słomianych ździebeł, łączonych woskiem. Na misterność i kruchość tej niezwykłej rzeźby, rozpostartej między dwoma salami, wskazuje już sam tytuł: "Byt ich niepewny jak krawędź chmury". Kształt faktycznie kojarzy się z obłokiem, pajęczyną, czymś nietrwałym i ulotnym, urzekającym swoją "bezbronnością".
Wśród artystów, którzy posłużyli się fotografią, znalazła się Teresa Murak, przywiozła ona swoje stare zdjęcia w "płaszczu" z rzeżuchy oraz filmy ze swoimi akcjami, np. "Zasiew", (a podczas wernisażu rozsypywała nasiona hyzopu, przywołując skojarzenia biblijne). Także Anna Kutera wykorzystała zdjęcia. Odwołując się do symboliki domu, ułożyła dwie, powiązane kształtem, kompozycje. Pierwszą, z czarno-białych obrazów wojen, kataklizmów i największego zła świata, a drugą z kolorowych fotografii szczęśliwych ludzi, ślicznych zwierząt i natury. Refleksją artystki jest radość z "niedoświadczania zła" w swoim "Domu Wotywnym". Natomiast Aleksandra Mańczak przedstawiła fotograficzną wizję pejzażu przyszłości, w którym trawę zastępują metalowe druty i opiłki żelaza. Dość naiwne skojarzenie, ale ciekawy efekt wizualny.
Niestety nie można powiedzieć, że ekspozycja bazuje na zażyłości artystów z naturą, bo jak widać tylko kilku z nich w pełni podjęło się realizacji pierwotnego zamysłu. Co więcej, zabrakło im chyba także "zażyłości" między sobą, bo poszczególne prace sprawiają wrażenie samodzielnych kompozycji, a nie części organicznie współistniejących w ramach wspólnego artystycznego projektu.