|
powrót
Czy „porno” zawsze musi znaczyć porno?
Agnieszka Kulazińska
Polemika do recenzji Moniki Wasilewskiej „Ugrzeczniona porno-sztuka”, Gazeta Łódzka, 29 listopada 2006 (tekst przesłany do redakcji, nie opublikowany).
Do zadania tego brzmiącego nieco tautologicznie pytania skłonił mnie artykuł „Ugrzeczniona porno-sztuka”, recenzja wystawy „Pokolenie porno” autorstwa Moniki Wasilewskiej (Gazeta Wyborcza, 29 listopada 2006). Nie wiem czego spodziewała się jego autorka po tytule projektu II Spotkań Artystycznych ASPEKTY, gorącego tematu, skandalu na miarę Suka Off. Nie taka była koncepcja projektu/wystawy. Nie chodziło w niej o skandal, prowokowanie. A o rozpoczęcie dyskusji, do której zaproszeni zostali przedstawiciele młodego pokolenia. Zastanowienie się co naprawdę kryje się w tym terminie. Czy jest to tylko kolejna chwytliwa etykietka? Czy możemy mówić o istnieniu "porno-sztuki'?
Co oznacza porno w terminie określającym pokolenie. Mówi przed wszystkim o rzeczywistości, pozbawionej wartości, gdzie jedynym celem są rzeczy łatwe, lekkie i przyjemne. Miłość zamienia się w seks, najważniejsze jest wspinanie się po szczeblach kariery, zabawa. Opisuje zatem nie ludzi a świat, w którym żyją. Świat skupiający się na powierzchni nie wnikający w istotę.
Czy określenie to tworzy obraz prawdziwy? Nie, jest tylko medialnym emblematem. Na co zwracał uwagę podczas panelu dyskusyjnego Łukasz Guzek, (krytyk sztuki z Krakowa -spam.art.pl). Artyści nie zaprzestają tworzyć, nie uciekają od złej rzeczywistości w bezpieczny świat sztuki jak czynili XIX-wieczni dekadenci.
Sztuka porno jak pisze Wasilewska „operuje agresywnym językiem”. W teatrze, literaturze tak, ale nie tylko. Równie często pokazuje w sposób dosłowny rzeczywistość, czasami przerysowany. Tworzy anty-obraz, anty do tego znanego z mediów.
Żałuję, że recenzentka Gazety Wyborczej nie pokusiła się o analizę innych prac pokazanych w ramach wystawy. Do swojej recenzji wybrała te najbardziej oczywiste, najłatwiejsze do interpretacji, tworząc tak naprawdę wyrywkowy obraz, nie rekonstruujący koncepcji całego projektu/wystawy 14 artystów. Nie postarała się nakreślić strategii buntu wobec porno realności. Uczestniczyłam w niedzielnej dyskusji i jak dobrze pamiętam była o nich mowa, a nie tylko o „pragmatycznych stronach twórczości”. Zwracano uwagę na charakterystyczną strategię używaną przez artystów zaliczanych do Pokolenia Porno, nie buntu ale pozornej zgody na zastaną rzeczywistość, swoistego realizmu jednak z wyraźnie przesuniętymi akcentami. Żyjemy, tworzymy w czasach postmodernizmu, bunt awangardy, niezgoda na świat chęć jego zmiany okazały się utopią. Twórcy „pokolenia nic” zmienili strategie wobec realności, ich bronią stała się ironia. Odtwarzają świat, posługują się językiem rzeczywistości – często brutalnym, skrótowym. Do opisania ich twórczości chyba najlepiej pasuje zaproponowany przez Jacka Zydorowicza termin wirusa. Zydorowicz porównuje strategię artystów do działania wirusa w komputerze. Wchodzi on w system, znajduje słabe punkty, uderza by wykazać słabość tego systemu, jego braki, luki.
Jest to ich sposób walki z zastaną rzeczywistością. To nie prawda że się nie buntują, jak stwierdza w swoim tekście Pani Monika Wasilewska. Inne są metody. Zmiana nastąpiła po przeanalizowaniu błędów awangardy – wskazaniu na karygodną pomyłkę nieliczenia się z człowiekiem, ludzką świadomością. Artyści współcześni nie chcą zmieniać świata. Nie mają gotowych odpowiedzi, nawet ich nie poszukują. Wskazują na momenty szczególne, niebezpieczne skażone przemocą, różnoraką władzą, również rozumianą jako mentalność korporacyjna, lub tą czwartą z jej siłą uwodzenia mas. Wybór co z tym zrobić pozostawiają jednostce. Z tego co pamiętam z dyskusji, zastanawialiśmy się jak zmienić sytuację w sztuce – mówiliśmy o atomizacji środowiska, potrzebie konsolidacji, zmian w polityce kulturalnej, konieczności przemiany artysty z romantycznego kapłana, awangardowego outsidera w menadżera. Wspominaliśmy o tworzącym się rynku sztuki i zagrożeniach, ale również o możliwościach jakie ze sobą niesie. Nikt nie sprzeciwiał się truizmowi, że artysta powinien utrzymywać się ze swojej pracy, ale głoszonemu przez Michała Rzepkę poglądowi iż pokazując dyplom powinno dostawać się pieniądze. Oczywiście nie jest to normalna sytuacja że robi się spektakle, wystawy za grosze. Artyści powinni dostawać pieniądze, pytanie tylko którzy i w jaki sposób, a tu wchodzimy w świat władzy. Sytuację tą przeanalizował w swojej pracy „Mistrzowie” Zbigniew Libera. Nie wiem czemu recenzentkę aż tak zainteresował pragmatyczny wątek. Rozumiem, iż podziela poglądy prezentowane przez Michała Rzepkę, dała temu wyraz w panelu dyskusyjnym ale dlaczego zignorowała i po części ośmieszyła w swoim tekście argumenty drugiej strony.
Zastanawiałam się, z wielu powodów, długo nad napisaniem odpowiedzi na recenzję wystawy. Po pierwsze jestem współautorką projektu, można zarzucić mi brak obiektywizmu w spojrzeniu. Poza tym każdy, a w szczególności dziennikarz ma prawo do własnej oceny. Na tym polega wolność prasy, o taką Polskę, żeby nie napisać media, walczyli nasi rodzice (rodzice, gdyż jestem reprezentantką Pokolenia porno, które w walce o wolność słowa z oczywistych względów nie mogło brać udziału). Dziennikarz jednak swoją opinię powinien budować na faktach, nie przedstawiać fragmentów bez tła, kontekstu w jakim zaistniały, wybierać rzeczy które pasują do jego teorii, a odrzucać te które ją burzą.
Tekst Pani Moniki Wasilewskiej traktuję jako "głos porno" w dyskusji o Pokoleniu Porno.
Czytaj tekst Moniki Wasilewskiej
Czytaj więcej o wystawie
|